Wczoraj , tak samo jak rok temu, Italia nie pamietala o smierci Jana Pawla II, Papieza wszytkich.....
Rai Uno wytransmitowalo wieczorem, polaczenie z Pl. sw. Piotra i przeslanie Benedykta XVI, a na Canale 5 byl film o Papiezu.
Mozna powiedziec ,ze jednak cos sie dzialo......ale ja mialam to szczescie ,ze ogladalam polskie kanaly, i w kazdym z nim bylo wspomnienie....czulo sie jakis uroczysty nastròj tego dnia.
I ten nastròj klòcil mi sie z tym rozszalalym tlumem , ktòry w Cesenatico rzucal sie na towar przy straganach....
Wiem,ktos moze powiedziec ,ze za duzo wymagam od Wlochòw.... ale mnie jest przykro bo to nie tylko dzis, i nie tylko w tej sytuacji widze jak pròzny to naròd.
W sobote uczestniczylam w mszy polskiej odprawianej w intencji Jana Pawla II, spiewalismy "Barke", Abba Ojcze.......i nie macie pojecia ilu ludzi plakalo rzewnymi lzami.
A kiedy juz po mszy jeden z ksiezy zaspiewal "Kwiaty polskie" slychac bylo glosne plakanie........
Oto czym dla nas jest Ojczyzna.
Oto kim dla nas byl Jan Pawel II.
Niektòrzy z tych ludzi przyjechali 150 km aby uczestniczyc w tej mszy.....
Mnie, ktòrej przyszlo tu zyc......rosnie serce, mòc widziec takich Polakòw.
Bylo to tez wielkie swiadectwa dla mojego meza - wlocha, ktòry choc juz przyzwyczajiony do naszej polskiej religijnosci...ciagle otwiera ze zdumienia oczy.
Smial sie mòwiac,ze zaden wloch by nie przyjechal 150 km na msze ...wiedzac ,ze po niej nie bedzie zadnego jedzenia....:)
cos w tym jest.
A o 21.37 zapalilam w moim oknie swiece wierzac ,ze JPII widzi z nieba te male swiatelka, ktòre zanosza do niego swoje prosby.
A wam jak przeszly te dnie...?