Filonko, dziewczyny. To niesamowite - przeczytalam caly wątek i odkryłam, że nie tylko ja miałam takie doświadczenie :) Poznałam chłopaka, Włocha, i myślałam, że jest jedyny i niepowtarzalny. Dodatkowo, on mówił po polsku, był starszy, i wiele się od niego uczyłam. Moja pierwsza miłość, "na zabój". Dalszy scenariusz podobny jak u Filonki. W tej chwili nie jestesmy w kontakcie.
Najgorsze bylo to, ze on nie zrobil nic "zlego", nie mialam wiec sobie jak tlumaczyc tego potwornego bólu i rozczarowania. Gdyby mial innądziewczynę lub bawił sięze mną, byłoby łatwiej. Potraktowałabym to jako lekcję przeciw naiwności, pierwsze sparzenie, nauka, żeby nie ufać tak zupełnie od razu. Ale najtrudniejsze bylo to, że on do końca chciał zachować i zachował się "w porządku". Poza tym może, że trzymał mnie właśnie w takiej samej niepewności przez jakiś czas - miałam huśtawki od :'bardzo mnie kocha, ale jest odpowiedzialny i nie chce mi zgotować życia poza ojczyzną', do: 'od początku się zgrywał, nigdy nie miał poważnych zamiarów'. I po prostu nie wiedziałam która wersja jest prawdziwa.
Doszłam do wniosku, że to odpowiedzialność obu stron, aby nastąpiło porozumienie. Skoro on nie wyjaśnił mi swojego stanowiska do końca, to jego wina. Nie mogę go usprawiedliwiać sama przed sobą, jeśli on nie daje mi usprawiedliwienia.
Dzięki za wasze wypowiedzi, bo uświadomiły mi, że nie przechodziłam przez coś takiego jako jedyna. Pozdrawiam!