Ja sie tez zgadzam z kolezanka Kasia ;)
Ja sobie nie wyobrazam byc z takim typem faceta..
Ile razy ja tu mialam ciezkie momenty, wydawalo mi sie, ze nigdy sie tu nie odnajde..marudzilam, biadolilam, bylam upierdliwa do granic wytrzymalosci, juz sama siebie momentami nie moglam sluchac, a moj nie dawal za wygrana, nie zniechecilo go moje zrzedzenie, zawsze mnie wspieral, zawsze mowil, ze wszystko bedzie dobrze,no stawial mnie do pionu, moze czasem gadal takie banaly ;) ale to mi pomagalo, sam fakt, ze ktos we mnie wierzyl duzo mi dawal, gdyby on mnie jeszcze utwierdzal w przekonaniu, ze mam racje, ze moje obawy sa sluszne i mnie dolowal na kazdym kroku, juz dawno bylabym w polsce..