Sette, dzięki za radę, ale przyznam się, że zupełnie nie kapuję o co chodzi z tym 'dzieckiem w sobie'...nawet mnie to śmieszy. Z dziecka, to chciałabym zachować tylko ciekawość świata i zdolność łatwego uczenia się...poza tym, dzieci są: upierdliwe, egoistyczne, terrostyczne, wygodnickie, bez(samo)krytyczne, jednym słowem: nie-do-wytrzymania...najgorzej, gdy te negatywne cechy zostają dorosłym dzieciom, potem one mają swoje małe dzieci, który podrzucają niańkom, bo sami muszą iść się 'zabawić'...taki nihilizm egzystencjaly, życie z pilotem w ręce, przerzucanie 'kanałów' i zdziwienie, że nic ciekawego nie ma...
Czytam teraz "Człowiek w poszukiwaniu sensu" (Viktor E. Frankl), może znajdą jakiś 'życiowskaz' i nie wpadnę w błędne koło...
:)