drugi stolik cz.3

Temat przeniesiony do archwium.
481-510 z 746
maddy mam nadzieje ze jakos sie ulozy z tym mieszkaniem, praca. poczatki zawsze sa trudne.
Jestem jestem na posterunku dziewczęta, już mi lepiej i mojemu amore też, wziął sie chłopak w garść i szuka pracy dla mnie, a poza tym to chyba normalne, mimo, że go kocham to jakoś tak sie dziwnie wyjeżdża no nie? hihihi, ale nie tylko ja to przeżywałam, więc biorę się w garść również i mam nadzieję, że w przyszłości będzie jak mówi kasia z milano... codzień to lepiej! Ale cieszy mnie również to, że będę miała internet, będę w kontakcie i z moją rodziną i z wami drogie panie!!! hihihihihi:) aaa! jade chyba 16... nie wiem, kupie bilet w poniedziałek.
Dzięki za zaproszenie Marzena,ale widze ze tu typowo damskie pogaduszki,wiec moze wpadne innym razem.........
super szymciu ze nad odwiedziles. mozna tu porozmawiac o wszystkim ,wiec zagladaj czesciej. pozdrawiam
Maddyy pozwoliłam sobie do Ciebie napisac.Jestem w podobnej sytuacji.Chodzi mi o to jak spotkałaś swojego Amore,czyli ogólnie przez interent.Czasem czytam Twoje wpisy,dlatego o tym wiem.Możesz mi powiedzieć czy nie bałaś się pierwszego spotkania...można powiedzieć z osobą taką z którą pisałaś przez siec i na jakim "gruncie"sie spotkaliście?Jeżeli możesz to odpowiedz:)
hej, no pewnie że moge, to w końcu nie jakaś tajemnica. Poznałam go na czacie i po 2,5 tyg. przyleciał do mnie, tzn. jak pierwszy raz to do hotelu. No i szczerze mówiąć bardzo szybko przypadliśmy sobie do gustu, że tak powiem, ale mimo to jak byłam pierwszy raz po niego na lotnisku to byłam tak zestresowana, że broniłam się wszelkimi siłam żeby nie zwiać... hihih, serio, jak wspominamy "tamte czasy" to aż się milusio robi... nie wspomne że myślalam że potrafię się porozumieć po wlosku... a tu niespodzianka hihi, nic nie kumałam, dopiero jak amore zwolnił tempa, to sie dogadaliśmy... hihih ot i cała historia:) pozdrawiam i jakby co to zapraszam tu do kącika:)
Maddyyy ale historia!!
hihihi no jest:) troszke to śmieszne ale tak było:) a co u ciebie ciekawego? co słychac?
:) miałam bardzo podobną sytuację, Maddy :) jak czytam o tym, jakiego miałaś stracha, to jakbym czytała własną historię... ;) no tylko, że u mnie faza "internetowa" trwała trochę dłużej, bo około 8 miesięcy... ale i tak było przerażająco... a na lotnisku, to pamiętam, że jak zapowiedzieli, że samolot już wylądował, a jakas kobieta obok nie dosłyszała, i zapytała mnie "to już ten ...?" , to jak jej odpowiadałam "t-t-a-a-a..k-k-k" to zeby mi szczękały i dostałąm drgawek ;))) śmiesznie sie wspomina... no ale już sobie powiedziałam - tp bym pierwszy i ostatni raz - więcej takiego stresu nie chcę ;)
hm.... no tak...... ja już więcej też takiego stresu nie mam, tylko, że teraz to już są inne emocje hihihih, takie miłe smeranko w żołądku hihihi... love:)
Witaj kochana Maddyyy! u mnie ok!mogloby sie walic a ja i tak powiem ok....czytalam gdzies,ze przechodzisz brzydkie momenty...mam nadzieje ,ze powoli mijaja?!!Maddyy ile masz lat?
a ja mojego kochanego spotkalam w sklepie,w ktorym pracowal podczas wakacji....jego slowa brzmialy"vai di fretta?"odpowiedzialam,ze tak i poprostu zwialam...nastepnego dnia ja znowu w sklepie..zaczelismy rozmawiac a po 2 tyg bylam na urodzinach jego mamy by poznac rodzine...po 2 m-cach zamieszkalismy razem....minelo 7lat od tego pierwszego spotkania i wszystko wspominam z usmiechem....ale sie zebralo na wspomnienia
zapomniałabym dodać że samolot sie spóźnił 2 h...hihihihih:)
No wiesz, mam takie smieszne chwile, niby od października juz to planujemy tak na maxa, ale jakoś tak mi smutnawo, chociaż wiem, że chce jechać:) ale jak już pisałam wyżej, twoja historia napawa mnie optymizmem:) ...aaa latka? hihih 25:)
a ja się zatrzasnęłam w kibelku w jakims podmiejskim barze :)) no ale było i jest wesoło... i miejmy nadzieję, że będzie :)
i tak trzymaj!Optymizm i odwaga-tylko w ten sposob uzbrojeni mozna cos zdzialac....ja 26
delay-powodzonka!!
dzięki Kasia :) życie pisze śmieszne scenariusze, więc póki co nic nie planuję.. vediamo come vanno le cose :)
speriamo che andranno sempre meglio-baci
czesc dziewczynki..ja tez dołaczam do wieczornego grona..co prawda ostatnio nie najlepszym nastroju..ale troszke sie dzisiaj posmialam przy tlumaczeniu tej piosenki miny i adriano ;)
hej cattiborku, a skąd ten niezbyt optymistyczny nastrój? wszystko w porządku?
witajcie dziewczynki;) ja tez bym chetnie posiedziala z wami ale niestety musze zajmowac sie dzieckiem.wlasnie bedziemy kolorowac malowanki. pozdrawiam.
witaj kaska!!
a ja jestem w super nastroju.w milano zaczal sie okres przecen w sklepach "saldi,saldi,saldi"no wiec jutro wybieram sie na polowanie...narazie jest 30% -50% obnizka....najlepsze sa te 70%ale wtedy latwo o bubel....
oj marzenko, coś późno już a ty ciągle w ruchu, musisz coś z tym zrobić! bo kiedy z nami porozmawiasz??? może to nie najważniejszy powód, no ale też sie musisz wysypiać a maluchy o tej porze zwykle śpią:)
no jak typowa baba...jak srednio na polu sercowym..tak i reszta srednio...a wszystko przez ulubienca...stad taka hustawka nastrojow....odbieram caly czas rozbiezne przekazy...i stad nie moge sie jakos pozbierac..a z drugiej strony tez nie umiem powiedziec spadaj..
marzena oliwka to czysty nocny marek
tia...ja niestety mam kolejny dołek finansowy..akurat w momenci przecen..no coz musze wytrzymac do 15 i tez sobie troche poszaleje..a co tam w koncu raz sie zyje...moze i od razu humor wroci na miejsce

chociaz dzisiaj kupowalam prezent dla chrzesnicy..mial byc kucyk ponny...ale bylo ich strasznie duzo...wiec dzwonie do niej..ktory woli taki w torbie..czy taki z maly poniątkiem..a ona zeby sama zdecydowała..i masz babo placek..a skad ja moge wiedziec...no i co jak dobra ciotka wziełam oba..przy kasie myslałam ze sie przewroce..no ale coz ..chrzesnice mam tylko jedną..no i wlasnie tez dlatego przeceny musza poczekac
Ciao ragazze.
Jak macie czas, żeby to przeczytać i coś mi poradzić, to byłabym wdzięczna.
Już od jakiegoś czasu przysłuchuję się, a raczej przyglądam Waszym rozmowom i postanowiłam się przyłączyć, bo mam mal umore z powodu pewnego ragazzo italiano. Poznałam go w wakacje w pubie, gdzie pracowałam, on był tam na wakacjach. Można powiedzieć, że "byliśmy ze sobą" miesiąc, potem wakacje się skończyły, ale dalej utrzymywaliśmy ze sobą kontakt telefoniczny i mailowy. Postanowiłam pojechać do niego na tydzień, m.in. na Sylwestra. Mieszka w Bergamo, ale mieszkaliśmy przez tydzień razem w mieszkaniu jego znajomych w Mediolanie....Było cudnie! Nawet byłam u niego w domu na rodzinnym obiadku :)
W tym roku kończę studia, zrobiłam CILS2 i moimi planami na dalsze życie był wyjazd do Włoch, wynajęcie mieszkania (razem z tym ragazzo), znalezienie pracy itd.
Jednak w przeddzień wyjazdu mio amore oświadczył, że nie jest jeszcze gotowy na stały związek (ma złe wspomnienia z poprzednich związków i musi "wyleczyć serce", potrzebuje czasu), chce być na razie sam, chce się bawić z przyjaciółmi i że to nie moja wina, bo jest mu ze mną dobrze, bardzo mu się podobam, i że wakacje, podczas których mnie poznał, były najpiękniejsze w jego życiu itd., ale nie jest zakochany...I żebym nie planowała życia "pod niego", nie przeprowadzała się do Włoch, do Mediolanu tylko dlatego, że on tam jest, bo różnie może być (nie powiedział, że nic w przyszłości z tego nie będzie, ale na razie nie). Chce żebyśmy byli w takich stosunkach jak do tej pory, czyli maile, sms, odwiedzanie się..Wróciłam dziś rano z Milano,a po południu dostałam od niego sms, że jest mu źle zasypiać i budzić się beze mnie- i co mam o tym mysleć, co robić, czekać?
Naprawdę zakochałam się po uszy i widzę też, że nie jestem mu obojętna, ale...
hmmm tak sobie czytam te wpisy i stwierdzam, że chyba troche rozpieszczona jestem.... no tak, też zawsze sobie mogłam poszaleć, a teraz .... buuuuuu nic, trzeba odkładać pieniążki.. niby normalne i wiem że tak chcę ale trzeba się przestawić:)
hmm wg mnie to jakos tak dziwnie, smutnawo, co? no ale dobrze że ci powiedział wprost, że nie jest gotowy a nie owija w bawełnę, może z czasem dojrzeje, ja mam wrażenie, że ciężko jest tak zastartować razem bo jak się mieszka z rodzicami... tak jak zapewne twój amore, to i kasa jest i jedzonko itp., tak mi sie zdaje, że tak od razu to żal zrezygnować z wygód....
cattibor... a ty znasz tego italiano w realu? bo jakoś tak nie pamiętam czy o tym mówiłaś czy nie....
Temat przeniesiony do archwium.
481-510 z 746

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia