Tak śledzę Twoją historię, czytam wszystkie wpisy i aż mną walnęło teraz.
Jak to nie umiesz mu powiedziec?
Jedno słowo - nie!
No dobra, okazało się, że miał zarezerwowany hotel, ale co z tego? Kto zdrowy na umyśle przyjeżdża do kogoś kogo w życiu nie widział bez zapowiedzi, a następne śpiewa marsz weselny w marynarce i jeansach, prosząc o rękę?
Jestem zwolenniczką 'pozytywnych szaleńców' ale tutaj ten Marco to jest naprawdę pogięty. Tutaj nawet nie ma co mówic o ewentualnym sensie lub jego braku w jego propozycji. Nie ma nawet o czym rozmyślac, bo to są jakieś naprawdę gruuube żarty. Szczerze mówiąc historia nadaje się na scenariusz komediowy.
Ja bym takiego od razu do hotelu, sprawdziła mu dokumenty, komórkę i pilnowała kluczy pod domem. Chłopak się naoglądał jakichś dziwnych filmów z miłosnymi happy-endami, ale pamiętaj - Ty ju jesteś reżyserem i lepiej zmień scenariusz, tak żeby filmowy główny bohater (on) został uśmiercony ;-)