Help,nie ma czym się martwic, jeśli się trafi rozwodnik to co z tego, przecież nie rodzina bedzie z nim żyła a ty.Wogóle to witam cię nie miałam okazji jeszcze z tobą sie poznać.Ja uważam, że nie ma co na siłe szukać i wbrew sobie byc z kimś tylko po to by wogóle kogoś mieć.Jak już to musi być uczucie jakaś iskra,no niewiem my z mężem mamy , mieliśmy i mam nadzieję,że będziemy mieli to coś co łączy choćby nie wiem co.Mój marito też jak pisze Weba jest fizyczny, bez szkół jakichś bóg wie jakich, ale to naprawdę mądry facet, potrafi wiele rzeczy, na prawie wszystkim się zna, no i rozmawiamy czasem godzinami.No i oczywiście jak mało kto zna sie na komputerach, chodż szkól w tym kierunku nie kończył, taki samouk.Tak,że widzisz z wykształceniem nie ma co wariować.Co do panów doktorów to też mogę sie dorzucić chociaż ze swojego polskiego szpitalnego podwórka.Wiesz generalnie nie polecam, chodż może są wyjątki a ja ich nie miałam okazji poznac,raczej panowie dokyorowie to nie najlepszy materiał na męża.Ja właśnie jestem piguła, nie miałam nigdy nic wspólnego bliżej z panami doktorami, ale mam koleżanki co i owszem, ale nic dobrego z tego nie wyszło.
Generalnie nie krytykuję cie jeśli chcesz by był wykształcony to niech i tak będzie, ale nie ma co uprzedzac się do kogoś kto nie ma mgr. przed nazwiskiem no nie?
Weba moje [gg]
wieczorami ok 21 jestem przy kompie, o ile mnie mój fizyczny oczywiście nie wykopie,na szczęście warto było zainwestować w sprzęt dla dzieci, mam od nich świety spokój, nie marudzą mamo teraz moja kolej...
Aha apropo porodu, współczuje Marzenko, nie było ciekawie.Co do pytania Help o znieczulenie, no to spieszę ci wyjasnić że nie wszedzie ale u mnie w moim szpitalu, u Marzeny pewnie tez, nie ma tak dbrze.Poród ma być sprawa matki natury i radż sobie sama, tzn położne są super ale mało gdzie można zamówić sobie tkz znieczulenie, do tego potrzebny anestezjolog, inne rzeczy, tak ze to nie ameryka czy anglia.Jeśli chcesz to owszem ale w wybranych klinikach no i nie wiem czy tak za darmo.Weba moje upiorki teraz już "staruchy"no bo 12 i 13 lat, ale też wychowywałam aby były w miarę samodzielne, i ta samodzielnośc rosła razem z nimi.W tej chwili widze,że dobrze robiłam bo wiem że jako tako ale dadza sobie radę jak ja wyjade.Wcześniej miałam trochę wyrzuty sumienia,że może jestem be matka, no ale tak też życie mi sie ułożyło że nie mogłam inaczej tak musiało być i tyle.
Marzenko mam nadzieję, że te grzyby wylezą bo mój mąż strasznie chce na nie jechac, a poza tym wiem,że dla ciebie to żródło dochodu,życzę ci jak najwiecej i to samych pięknych.Napisz kiedy jedziesz do itali,chyba już niedługo.
Narazie , ciemno sie już zrobiło a to dopiero 7 dochodzi