Moze i ja spròbuje opowiedziec swoja hostorie........
A bylo tak.
Za gòrami,za lasami.......:)
W Polsce skonczylam studia, jedne, potem jeszcze podyplomowe i jeszcze jedne...i jako pracownik polskiej Oswiaty mialam wakacje.
Moja kolesia, ktòra znala wloski naciagnela mnie na wyjazd do pracy...w slepo, i znalazlysmy....w sadzie, w okolicach Bolonii.
Tak wiec dwie panie mgr zbieraly brzoskwinie i sliwki...i byly w tym swietne.
Jezdzilysmy do " naszych" sadòw 8 lat.
Poznalam jezyk, ludzi i zawsze mòwilam...nigdy nie bede mieszkac w Italii!!
Wlosi to prymitywy, niedouczeni, nie szanuja kobiet....zdradzaja etc.
W Polsce przezywalam swoje hostorie milosne, z marnymi skutkami i dolowalam sie,ze nie moge spotkac tego wlasciwego...a lata lecialy.
Pracujac w sadzie, mialysmy wolne niedziele, jezdzilysmy wiec nad morze,
do Cesenatico( gdzie obecnie mieszkam ..hi..hi) i ciagle ladowalysmy na tej samej plazy.
I jak co roku widzialysmy na tej plazy te same osoby......
no i ten opalony facet w niebieskich kapielòwkach, ktòry ciagle sie na nas gapil...i gadal przez komòrke......a byly to lata ,ze w Polsce nie marzylismy jeszcze o komòrkach.
I po 4 latach.................................
facet wszedl za mna do wody....................i zagadal.
Myslalam,ze sie utopie z wrazenia!
I tak sie zaczelo..................
Dlaczego przez te lata mnie nie zaczepil?
Bo czasami bywal z nami mòj brat....a w jego oczach mòj facet, maz..etc.
No i zaczelo sie.....codzienne spotykanie, praca w sadzie po 9 godzin, potem do 3 w nocy, spacery po plazy, knajpki, ròzne inne " nasze" miejsca.....
A po moim powrocie zaprosilam go do siebie...mam ten komfort,ze w Polsce mialam swoje mieszkanie, autko.......no i nasze uczucie wybuchlo!
Bujalismy sie przez rok, ja jezdzilam na ferie, wszystkie wolne, on przyjezdzal kiedy mògl...ale juz wiedzielismy w czasie wakacji,ze to jest to.
.....................................
Wiedzialam,ze to ja zostawie Ojczyzne, bo on nie zna jezyka, w Italii ma swòj biznes( w ktòrym i ja pracuje), ma dom....a ja tylko mieszkanko....i to malutkie.
Ale na poczatku nie bylo milatwo.
Ale tez wygralam loz bo mòj maz jest super przyjacielem, gadamy dniami i nocami...i ciagle jeszcze may cos do obgadania, nie lazi pio barach bo szkoda na to czasu, jest super mezem, i super ojcem...dla naszej còreczki, ktòra urodzila sie 25 kwietnia, czyli prawie rok temu..........
Jestem szczesliwa.............................
Ale tesknie..........bo jestem Polka z krwi, kosci i z serca..................
..............................
A teraz maz mnie wyleje z pracy bo zamiast pracowac stukam i stukam....a on czyta to co wy piszecie, ale prawie nic nie rozumie, ale jak czyta glosno to ja sikam ze smiechu............
Pozdrawiam wszystkie"nowe nabytki"