polacca e italiano,,,?,,,

Temat przeniesiony do archwium.
301-330 z 1240
co emra? nie mogłaś wyjść ze stonki?cha, cha, cha!!!!! uśmiałam się, bo wyobraziłam sobie Ciebie zbierającą ziemniaki w gumiakach i tam masz papiery i komputer i stonka Ci przszkodziła! a co do kochania to pewnie!trzeba trzeba, zwłaszcza, że duch ochoczy!!!!!!
zapomniałaś o widłach ha ,ha
kurczę, ja tez nie moge przestać tu ciągle zaglądać.koleżanka z pokoju (bo jestem w pracy) smieje się , że wpadłam w naług.Tweraz mam troche roboty..Powinnam sie sprężyc a tu klops!!;-))))))))
Luisa!! DZIĘKI!!!!!!!
lulilaj-nałóg-chyba się nie obrazisz, pewnie pisałaś szybko i tak Ci się wypsło.
Ale ja też chyba zniknę zaraz bo nie chcę myśleć o rachunku. Mądram jestem bo dzisiaj dzieciaki obydwoje do 16 poza domem a ja na plotach-troszeczkę kosztownych ale można to policzyć na poczet kawy z ciastkiem w kawiarence, nie?
fAKTYCZNIE STRASZNIE SIĘ SPIESZYŁAM I WALNĘŁAM BYKA..tERAZ TEż SMARUJĘ SZYBKO..pA pA
serio..........to zaczyna być już nałóg.....już sobie wyobrażam jak będę mieszkać we Włoszech to dopiero będę tu zaglądać jak opętana....hehehhe....mam tylko nadzieję, że nie zaniedbam mojego italiano ;-) hehehe......pozdrawiam wszystkich...
emra....powiem ci jedno....bycie samą nie oznacza samotności.....nieraz jest tak, że jest się z kimś i czuje się samotność....głowa do góry...buziaki
reneska zgadza się,to dopiero jest tragedia jak jesteś z kimś związana,a męczysz się a nie daj Panie Boże myślisz o kimś innym.I jeżeli związek jest silny to się i to pokona,a jeżeli nie to dla obojgu jest ból
O rany, ja juz nie nadazam, bo pracowac tez od czasu do czasu musze, a za poltorej godziny jazda do domu - tam to nawet komputera nie ma sensu wlaczac, bo czasu niet.
Ale to nic, zawsze lepiej, gdy wpisow jest wiecej.
A, ja tez jestem po 30 (no i co, ze zacytuje Webe...?).
reneska...wiesz, to samo sobie pomyślałam, że jak będę we Włoszech to z "polskości" tyko tę stronkę i Was będę miała.
A swoją drogą to jakoś mi trudno sobie wyobrazić, że Polki we Włoszech nie są dla siebie miłe. Jak to możliwe, że są zazdrosne zamiast się wspierać? Przecież coś je łączy! To co, już zapomniały kim są? No ale pewnie jeszcze sama się przekonam jak to jest. Będę czujna!!!
Chyba nikt nie napisal, ze "wszystkie Polki" takie sa... bywaja, jak wszedzie. Ja akurat pisalam o tych zwloszczonych, co to wstydza sie wlasnego jezyka i wola mowic pokaleczonym wloskim...
hej kochaniutkie:)))))moj maz zaczyna sie martwic czy aby nie wpadlan na przesympatyczny pomysl odchudzania,bo ja z pracy i pyk do komputerka,pol godzinki musze wszystko przeczytac i nie moge sie doczekac co bedzie dalej.niestety nie moge wpracy zagladac:((((
Emra wielki calusek dla Ciebie:)))))wielka z ciebie kobieta!!!!!!!!jak i inne pozostale kobietki w tej kawiarence;)))))
weba!teraz wiem jak mnie rozumialas ,jak miala dola.na poczatku nie mialam czasu myslec co dalej,chlonelam wszystko wielkimi lykami,bo z natury jestem ciekawa osoba.ale potem powoli emocje zaczely opadac,zaczela sie rzeczywistosc ktora mnie dopadla i troche pograzala.nie widzialam przyszlosci,wszystko mnie denerwowalo,na sile szukalam przyjaciolki Polki, ale mieszkam od Rzymu 50 km wiec nie bylo to latwe a jak juz kogos spotkalam to :(((((lepiej nie mowic!wiec stwierdzilam ze moze wloszka,znam wiele ale po pierwsze to nie moje typy a na moim etapie wloskiego na zwierzenia jeszcze za wczesnie.wiec po prostu zamknelam sie w domu-praca dom praca dom ewentualnie odwiedziny w Polsce co mnie jeszcze bardziej pognebialo.i tak zaprzyjaznilam sie z ...komputeram gdzie przez przypadek znalazlam te stronke:)przyjechalam tutaj do Wloch na roczny kontrakt z mozliwoscia przedluzenia wiec na poczatku nie przejmowalam sie jezykiem dokumentami itd ale jak to bywa zycie zaczynalao sie komplikowac plus moj dolek:((((chyba pisze zbyt chaotycznie.
pozdrawiam cie ota!!!!!!!jestem z Civita Castellana!panstwo w panstwie-nastepnym razem wam cos napisze o tych ludziach!buziaki
w tej miejscowości na Calabrii, w której mieszkam jest dużo Polek........a w lecie to rodaków chyba ze 30 osób.....ale tez miałam doświadczenia...hehehe....moj italiano który zna tylko włoski i swój dialekt ciągle się śmieje, że nasze dzieci będą znały 4 języki (polski, włoski, kalabreski i angielski)......też się śmieje z tych Polek...no bo i on i ja nie wyobrażamy sobie, że nasze dzieci nie będą się mogły porozumiec z rodziną w Polsce.....z "korzeniami"....bo tak naprawde od matki są "korzenie".......mój italiano to nawet się cieszy, bo mówi, że jak dzieci będą mówić i w tym i w tym języku to on w Polsce nie będzie się czuł głupio, bo zawsze mu dzieci przetłumaczą o czym się rozmawia i "wredna żonka" już nie będzie mogła sobie pokłamać i poobgadywać........hehehe....no chyba, że w zaciszu.............swoją drogą nie rozumiem jak można nie uczyć dzieci języka albo w ogóle w nim nie rozmawiać.............jeśli nawet z czysto egoistycznego punktu widzenia to lepiej dla takich dzieci, bo jak będą dorosłe to mogą jakieś kontakty handlowe czy biznes kręcić.......pomysł to jedno........a język drugie......jesteśmy w UE i mam nadzieję, że w Polsce zacznie się zmieniać na lepsze......że nawet będzie się opłacać inwestować, bo narazie to z tym problem jest......jadę do domu na święta, więc opuszczam moje studenckie mieszkanki i mój komputer.....życzę wszystkim świąt w spokoju lub szaleństwie- jak kto woli, ale przede wszystkim w radości.....trzymajcie się dziewuszki......p.s. te wasze "jestem ok.30" jest pobudzające, ja mam dopiero 23 lata, a wy jeszcze tyle energii w sobie macie...gratulacje....pozdrawiam...buziaki..pa
no to Wesołych Swiąt reneska, pozdrów naszą kochaną ojczyznę. Oj młodziutka Ty jesteś jaka młodziutka!!!!!"Jeszcze" tyle w nas energii!!!!!!!!!Teraz wydaje Ci się, że koło 30-stki to już człowiek stary. Ale zobaczysz jak sama dobijesz tej daty-młodość trwa długo w zależności od tego jacy jesteśmy w środku. A wiek 30, 40 czy 50 lat wcale nie jest wiekiem starczym Wtedy dopiero duch odmładnia!!
Aniu 1 dziękuję za buziaczka od Ciebie.Wierzę Ci ,że masz problemy ze znalezieniem bratniej duszy we Włoszech,bo w Polsce jest też o to trudno.Wszyscy za czymś gonią.Jak ja byłam we Włoszech u przyjaciół to oni mnie tak dziwnie postrzegali ,bo mieli inne mniemanie o Polkach.A dzisiaj mówią,że mnie podziwiają i w ogóle same komplementy.
No i duża buźka dla Ciebie.
jak to mówią "latka lecą a oś jak nowa"
właściwie miałam powiedzieć "miejscowość w której będę mieszkać" bo teraz jestem w Polsce....tu kończę studia....duże miasto.....ale na święta jadę do małej miejscowości - rodzinnego miastka - do mamusi i sióstr....p.s. napisało mi się "miejscowość w której mieszkam" bo myślami jestem we Włoszech...............słucham muzyki włoskiej, radio włoskie......telewizji włoskiej i chłopa brak.............ale już niedługo...........pozdrawiam serdecznie........dla wszystkich poza krajem całus od Ojczyzny.......3majta się dziewuchy............buźka
dzieki emra!no tak latka leca.....ale ja sie tym nie przejmuje!zreszt wszyscy mi mowia ze wygladam mlodziej(takie DNA;))ale ciesze sie ze potrafie zadbac o siebie malym kosztem,nie wywalam fortuny na kosmetyki bo nie czuje takiej potrzeby i nie mam tzw.hopla na tym punkcie.gust mam w normie przynajmniej tak mi sie wydaje:)
lubie wyjsc do knajpy na kolacje,lubie gdy w witrynie cos mi sie naprawde podaba i moge sobie to kupic bez wyrzutow(gorzej jak sumy maja o jedno zero za duzo;))lubie gdzies pojechac na weekend,pochodzic ,pojezdzic na rowerze.lubie byc w ruchu,lubie byc doceniana czasem nawet chwalona bo to tak laskocze.lubie swoj dom(w Polsce) swoje rzeczy na swoim miejscu,swoje kwiatki(niestety porozdawalam).niestety tutaj nie czuje sie jak w domu(moze jeszcze)tak jak mowi weba trzeba czasu.niegdy nie zdawalam sobie sprawy jak trudno sie mieszka w wynajetym mieszkaniu.wszystko nie twoje,dotykane wczesniej przez innych.no ale trzeba z tym zyc i co najwazniejsze mam wizje co jutro.teraz mam tylko hustawki nastrojow ,raz sinus raz cosinus,ale juz tak nie placze.moze to ta wiosna:))))))))))))no to narazie.przynajmniej moj syn ma przyjaciol od groma-musze sobie zapisywac ktory dzien jest dla Luca,Riccarda,alessandra.................wlasnie jade go zawiezc do kolegi.narazie dziewczyny!!!!!!!!
Reneska, a tu w Polsce gdzie mieszkasz?
Dziewczyny, trzeba jakiś temat zarzucić coby nam się lepiej gadało! Franci, ty jak i parę innych wisicie nam "waszą historię"!! ;-)))))))))))

Poza tym ciekawi mnie jak spedzacie dnie a raczej wolny czas ze swoimi miskami we Włoszech? Zauważyłam, że u nich życie wieczorne jest b. rozwiniete, te pełne restauracje, czasem całych rodzin....No jak tam?

Temat na widelec: Jak utrzymac związek już na miejscu, we Włoszech? Jak stworzyć idealną (czytaj: szczęśliwą parę) na obczyźnie? Czy tak samo jak w kraju czy raczej trzeba się zmienic i zaakceptować ich zwyczje i sposób "życia" ?(bo bez watpienia my trochę bardziej trzymamy sie gorzkiej rzeczywistości)
A co myślicie o skoku w bok
Anko 1 ,powiedz mi czy syna zabrałaś z Polski i ile ma lat?
tak ,ja też zawsze jak tam jadę to jeździmy do restauracji,na pizzę i codziennie mój przyjaciel wyciąga mnie do baru na espresso.w zderzeniu z naszą gorzką rzeczywistością po prostu można doznać lekkiego szoku.dla mojego przyjaciela jest to oczywiste,że w niedzielę jadamy poza domem z całą rodziną i on jest średniozamożną osobą ,a tutaj idź do restauracji to pół wypłaty zostawisz.Podoba mi się to,że znajomi spotykają się w restauracji i siedzą do nocy razem a dziećmi.
Chętnie bym się dowiedziała jak to jest już tam na miejscu, w codziennym życiu. Bo ja to chyba ciągle nie zdaje sobie sprawy z tego, że to nie bedą wakacje. Nie będę spędzała z nim każdej chwili, nie będzie słońca, pikników, wycieczek, kolacji itp. będzie za to praca i codzienność, a taka codzienność może każdy zwiazek wykończyć. Ale wszystko zależy od nas jak sobie z tym poradzimy, nie? Boje się, że na odległość to żyjemy bardziej wyobrażeniami o kimś. Wszystko okaże się na miejscu a wtedy może zdarzyć się tak, że ktoś wcale nie jest taki jak nasze wyobrażenie o nim. Ale myślę, że pięknie jest się poznawać i docierać, nawet jesli czasem jest ciężko. I nie można się zmieniać, trzeba być sobą, tylko częściej trzeba iść na kompromis.
Moze i ja spròbuje opowiedziec swoja hostorie........
A bylo tak.
Za gòrami,za lasami.......:)
W Polsce skonczylam studia, jedne, potem jeszcze podyplomowe i jeszcze jedne...i jako pracownik polskiej Oswiaty mialam wakacje.
Moja kolesia, ktòra znala wloski naciagnela mnie na wyjazd do pracy...w slepo, i znalazlysmy....w sadzie, w okolicach Bolonii.
Tak wiec dwie panie mgr zbieraly brzoskwinie i sliwki...i byly w tym swietne.
Jezdzilysmy do " naszych" sadòw 8 lat.
Poznalam jezyk, ludzi i zawsze mòwilam...nigdy nie bede mieszkac w Italii!!
Wlosi to prymitywy, niedouczeni, nie szanuja kobiet....zdradzaja etc.
W Polsce przezywalam swoje hostorie milosne, z marnymi skutkami i dolowalam sie,ze nie moge spotkac tego wlasciwego...a lata lecialy.
Pracujac w sadzie, mialysmy wolne niedziele, jezdzilysmy wiec nad morze,
do Cesenatico( gdzie obecnie mieszkam ..hi..hi) i ciagle ladowalysmy na tej samej plazy.
I jak co roku widzialysmy na tej plazy te same osoby......
no i ten opalony facet w niebieskich kapielòwkach, ktòry ciagle sie na nas gapil...i gadal przez komòrke......a byly to lata ,ze w Polsce nie marzylismy jeszcze o komòrkach.
I po 4 latach.................................
facet wszedl za mna do wody....................i zagadal.
Myslalam,ze sie utopie z wrazenia!
I tak sie zaczelo..................
Dlaczego przez te lata mnie nie zaczepil?
Bo czasami bywal z nami mòj brat....a w jego oczach mòj facet, maz..etc.
No i zaczelo sie.....codzienne spotykanie, praca w sadzie po 9 godzin, potem do 3 w nocy, spacery po plazy, knajpki, ròzne inne " nasze" miejsca.....
A po moim powrocie zaprosilam go do siebie...mam ten komfort,ze w Polsce mialam swoje mieszkanie, autko.......no i nasze uczucie wybuchlo!
Bujalismy sie przez rok, ja jezdzilam na ferie, wszystkie wolne, on przyjezdzal kiedy mògl...ale juz wiedzielismy w czasie wakacji,ze to jest to.
.....................................
Wiedzialam,ze to ja zostawie Ojczyzne, bo on nie zna jezyka, w Italii ma swòj biznes( w ktòrym i ja pracuje), ma dom....a ja tylko mieszkanko....i to malutkie.
Ale na poczatku nie bylo milatwo.
Ale tez wygralam loz bo mòj maz jest super przyjacielem, gadamy dniami i nocami...i ciagle jeszcze may cos do obgadania, nie lazi pio barach bo szkoda na to czasu, jest super mezem, i super ojcem...dla naszej còreczki, ktòra urodzila sie 25 kwietnia, czyli prawie rok temu..........
Jestem szczesliwa.............................
Ale tesknie..........bo jestem Polka z krwi, kosci i z serca..................
..............................
A teraz maz mnie wyleje z pracy bo zamiast pracowac stukam i stukam....a on czyta to co wy piszecie, ale prawie nic nie rozumie, ale jak czyta glosno to ja sikam ze smiechu............
Pozdrawiam wszystkie"nowe nabytki"
ja dochodze powoli do wniosku, ze za wczesnie zdecydowalam sie na rzucenie Polski i rozpoczecie nowego zycia w Itali...ale co moze wiedziec o zyciu dziewczyna co konczy 22 lata....??oczywiscie za odwage daje sobie 10 punktow, ale za roztropnosc nie wiele...teraz majac lat niespelna 25, jestem zona, kucharka i Polka teskniaca caly czas za domem, pokojem z puzlami na scianie i pluszowymi misiami...
Katia....mam dla ciebie zlota mysl..............
Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma....
Byc moze w Polsce tez nie byloby ròzowo, zawsze wydaje sie nam ,ze gdzies...jest lepiej niz tu u mnie.
A to nieprawda!
Ciesz sie ,ze masz fajne dziecie, ze swieci sloneczko,ze masz meza ,ktòrego kochasz....o poogladaj sobie czasami TVN, program Wrony
"Na zywo"...co sie nie wyprawia w tej Polsce...az strach sie bac!
Ale Polske kochamy i tak, prawda?
Katia, to byl kop:):):)
kopa poczulam...a wlasciwie to byl taki mily kop bo mi sie weselej zrobilo:)ale dzieci nie mam:)jedyne dziecko to moj 28 letni maz co oglada simpsonow okolo 15.oo i marzy mu sie helikopter zdalnie sterowany (lepiej helikopter jak najnowszy kalendarz np. ktorejs z modelek)..., TVN nie mam (wogole nie mam tv polskiej)...codziennie tylko Mediaset5..no a slonca nie ma tez, bo we Friuli jakos ponuro i szaro hihih, a relacje z Polski zdaja mi na gadu-gadu...czytam tez na interii...br...wlos sie staje demba...no ale jest jeszcze powiedzenie, wszedzie dobrze ale w domu najlepiej...po prostu musze sie przyzwyczaic do tego ze teraz to tutaj jest moj dom...
Katia, sorki, juz sie gubie kto tu ma dzieci a kto nie...ale pewnie bedziecie mieli:)
Co do helikoptera...no faceci to dzieci, zawsze to mòwie..:)
Bez polskiej telewizji nie wyzylabym tutaj...
Choc teraz jak ogladam Lisa i " Co z ta Polska" to sie nie podpalam jak kiedys, bardzo interesuje mnie polityka...
Tak u mnie tez lunal deszcz...wyglupilam sie z tym sloneczkiem...no ale zostal maz....ktòry cie kocha a ty jego:)
Temat przeniesiony do archwium.
301-330 z 1240

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa