polacca e italiano,,,?,,,

Temat przeniesiony do archwium.
961-990 z 1240
cześć Weba!!
widze,że jestes bardzo madrą i spostrzegawcza kobietą!!! ile masz lat??? -to tak na marginesie...
własnie zadreczam sie tymi wszystkimi pytaniami,znam i nie znam na nie odpowiedzi,wiem ze dziecku mozna "zwichnąc" bardzo łatwo psychike i na pewno nie zobie czegoś takiego...ja chce tylko raz sie z nim spotkac,aby zobaczyc czy on faktycznie jest moim przeznaczeniem,nie pisze na ogólnym forum o wszystkich zbiegach okoliczności jakie od czasu poznania tego człowieka zdazaja mi sie....nie wiem jak to odczytywac...predzej zranie siebie niz innych....taki mam charakter...nie szukałam tej znajomosci ona mi sie po prostu przytrafiła .....on wie ze mam rodzine i rowniez nie robi niczego niestosownego,i nie jestem tez typem,jak to wczoraj powiedzial jedna z kolezanek "myslacych dupą",to nie ja ,sa inne rzeczy w zyciu wazniejsze....
pozdrawiam wszystkich w tym "narozniku" przemyslen.....
Zmykam, mam zamiar posłuchać waszych rad, do później papapapa
cześć Wam wszystkim!!
taka jedna........nie przepraszaj za wpychanie się......twoja historia może pomóc nie jednej z nas.....dzięki za nią
los stawia różne przeszkody na naszej drodze i różnych ludzi.......czasem mamy na to wpływ a czasem nie....
ja jestem słaba, więc boję się przeszkód........ale walczę z moją słabością!!!
wiem że nieraz można się powstrzymać, ale to takie trudne!!!
twoja historia jest przestrogą - przynajmniej dla mnie .........
jedno jest pewne...........życie to walka.....o wszystko trzeba walczyć.....ze swoimi słabościami też!!! (łatwo się mówi nie??)

opowiem Wam historię naszej rodaczki........wyjechała do Belgii jako au-pair....zaraz po maturze....i tam poznała miłość swojego życia Polaka....zamieszkała z nim i z jego matką.....do Polski przychodziły listy napełnione szczęściem, pięknymi zdjęciami i słowami..........jednym słowem kwitnąca radość..........potem urodziło się dziecko.....i żyli długo i szczęśliwie...................( nieprawda!!!! choć byłoby tak fajnie!!!)
prawda jest taka, że dziecko polskiego jest uczone potajemnie, bo tatuś nie chce, gdyż wstydzi się za swój naród.......mamusia jest bita przez tatusia i terroryzowana!!! nie moze sobie kupić nawet pary majtek..........

jak słyszę takie historie to się boję angażować.......może lepiej związać się z kimś powierzchownie??

koleżanka dobrze napisała, że życie to nie film, więc może lepiej się nastawić bojowo i powiedzieć sobie, że jak mi się coś przykrego w życiu zdarzy to będę walczyć.............ale nie można od razu zakładać najgorszego.....

ps. wiem co to jest życie marzeniami..........sama tak żyłam jakiś czas........hehe....i byłam szczęśliwa......a teraz porzuciłam chore marzenia i złudzenia i rzeczywistość mnie przeraża......
bardzo łatwo się nauczyć życ marzeniami, a potem to nawet nie wiesz co było naprawde, a co w twojej głowie..........
podam przykład, ja ciemną ścieżką koło lasu i garaży zapierniczam z reklamówkami pełnymi żarcia na cały tydzień, a mój luby siedział przy kompie, pił piwko i ........budował mosty......taką nową grę sobie znalazł na necie..............i teraz powiedziałabym, że jest ostatnim dupkiem i że albo się zmieni albo niech spada, a wtedy...........mój ideał przecież musiał budować mosty, bo rozwijał się intelektualnie, piwko pił, bo miał ciężki dzień i mu się należało, a ja jestem super babką, bo taka zaradna itp.

ten przykład dobitnie mówi o tym jak łatwo zatracić kontakt z rzeczywistością.................teraz kiedy realia mnie dobijają czasem myślę, że fajnie mi się wtedy żyło, bo niczym się nie martwiłam......
ale to nie było prawdziwe życie......

prawdziwego życia to ja się dopiero uczę................uczę się, że zwracanie uwagi na drugą osobę to coś logicznego i coś co wynika z naszego życia.........i mi też się to należy
nie można dbać tylko o własną dupę, ale nie można też dawać się wykorzystywać.........
wracając do tego co kiedyś pisałyście o sztuczkach w małżeństwie.....kiedyś też myślałam, że partner to osoba, której wszystko trzeba powiedzieć itp. ale sztuczki drobne i niegroźne nikomu nie szkodzą...........za dużo na swój łeb też brać nie można

a propo marzeń..............w książce pt.:"11 minut" P.Coehlo jest taki cytat........kochasz to, co sobie wyobrażasz i to czego pragniesz....
może coś w tym przekręciłam, bo nie mam książki przy sobie, ale sens ma taki.............

no właśnie dziewczyny......czy tak nie jest??

ale mnie na wzięło!!!!!!!!!! ale mi trochę lepiej..........

p.s. luisa......u mnie słychać tyle, że jade do Włoch za 2 tygodnie na wesele mojej szwagierki, siostry mojego italiano.......
mam nadzieję, że będzie ładna pogoda to chociaż nóżki pomoczę w morzu .......i może na przejażdżkę rowerową po górkach się wybiorę...........
i liczę na to, że rozkocham się w moim italiano jeszcze bardziej........bo narazie samotność mnie dobija.......

i dobija mnie jeszcze 28 godzin jazdy w jedna strone
pozdrawiam wszystkie
Ola a co jak się okaże że to wspaniały facet i będziesz chciała zobaczyć go jeszcze raz i jeszcze raz...i cały czas?
Dasz radę nie krzywdzić bliskich i być nieszczęśliwa?
Agazoza!!! tego nie wiem,ach juz nic nie wiem....co powinnam zrobic???
Dzieki dziewczyny za cieple slowa! *)
Ola - czytajac twoje posty widze siebie sprzed roku. To bylo dokladnie tak samo. Zbiegi okolicznosci, te same mysli w tym samym czasie, odkrywanie, ze jestesmy sobie przeznaczeni i tylko "destino" zrobilo nam kawal. I wcale sibie nie szukalismy. To byl tez przypadek. Ale i owszem, byl momet, kiedy moglam powiedziec STOP. Ale nie chcialam... Bylam taka ciekawa, tak potwornie mnie do niego ciagnelo! Tak jak Ciebie teraz.
Nie bede Ci pisac "nie jedz" . Zrobisz co chcesz. Ale skoro teraz jest miedzy wami takie napiecie, to gdy sie zobaczycie moze byc jeszcze gorzej. I bedziesz zyc tak jak ja. Popatrz na to tak - to niby tylko przygoda, ale nie wiesz, jak sie skonczy. A jezeli pokochasz tego czlowieka, a jemu po prostu przejdzie? Albo nie bedziesz mu odpowiadac? Wiesz jakie to upokorzenie? Zal? Przemysl to Ola, poki nie jest za pozno.
Wiem, to jest super uczucie wiedziec, ze kogos fascynujesz, ze ktos inny jeszcze cie kocha i pragnie. Samoocena w gore do nieskonczonosci!! A potem skok w przepasc. Ja chyba jeszcze spadam...
Nie rob tego sobie!
Pozdrawiam cie najnajnajserdeczniej!!! I wszystkie cudowne dziewczyny z tego forum :)
Ola! Napisalam do ciebie, tylko nie wiem, gdzie sie to wkleilo!
Dlatego jescze raz.
Ze mna bylo dokladnie tak samo. Tez nie szukalismy sie - samo si stalo. Te same mysli w jednym czssie, te same skojarzenia. Uwierzylismy, ze los po prostu zrobil nam kawal.
Byl moment, gdy moglam sobie powiedziec STOP, ale nie chcialam... Bylam tak strasznie ciekawa "jak to jest" i strasznie mnie do niego ciagnelo...
Ale nie umialam sie zatrzymac! To cudowne uczucie wiedziec, ze ktos cie tak bardzo podziwia, kocha i pragnie. ..
Zrobisz jak chcesz, ale pomysl, ze moze byc inaczej. zaangazujesz sie, pokochasz go na maksa, a jemu po prostu przejdzie. Nie masz pojecia jakie to upokorzenie!! Zyc sie nie chce, a trzeba...
Nie rob sobie krzywdy. jeszcze nie jest za pozno..
Poadrawiam cie bardzo bardzo serdecznie!!! No i wszystkie cudowne dziewczyny z forum ***)
Dzieki bardzo za cieple slowa !
dzieki"takiej-jednej"!!!!
widze ze rozumiesz mnie doskonale...nie wiem jeszcze co zrobie...ale na pewno napisze...
Pozdrawiam Cie słoneczko bardzo mocno!!!! napisz co sie stało w Twoim zyciu...jesli mozesz oczywiscie...
przeczytalam to co pisalysci do historii oli!!ja nigdy czegos takiego nie przezylam!!ale moze cos wam pomoze hisoryjka mojej przyjaciolki, ktora rowniez zwizala sie z facetem, duzo starszym, zonatym, milym...ona jeszcze nie byla mezatka, ale byla zareczona...i co???tez stwierdzila ze spotka sie raz i zobaczy..przekona sie co z tego bedzie...i tak spotykala sie z nim 4 lata, przy okazji krzywdzac wszystkich wokol siebie i sama siebie...zareczyny odolane, slub tez..a teraz?? jest sama, tamten koles ja opuscil, narzecony odszedl...zapytalam ja czy warto bylo??teraz twierdzi ze nie, ale wczesniej byla w skowronkach mowiac o tym kolesiu, o chwilach z nim spedzonych...ale teraz jest sama i buduje zycie od nowa???czasem warto sie zastanowic czy naprawde jest tego warte wszystko co dotychczas osoagnelismy...choc pododbno milosci sie nie wybiera i nie zna sie ani minuty ani godziny zakochania...
dzięki olisa-25 za ta historie,zreszta wszystkim dziekuje,wasze historie pokazuja jak roznie moze byc w zyciu...czas pokaze...
ale wazne to co napisalas,ze nikt z nas nie zna ani dnia,ani godziny.....
pozdrawiam mocno!!!
Widze, ze sie wkleilo i jedno i drugie - tzn., że natluklam ci podwojnie ;)
Co sie dzieje w moim zyciu? Zyje z mezem. Chcialam odejsc, ale nie do niego, tylko zamieszkac gdzies sama. Ale zostalam. Wmawiam sobie, ze juz mi wszystko przeszlo, choc wiem, ze to nieprawda. Ciagle wspominam tamte chwile spedzone z "tym drugim"... To jest jak obsesja. Jest ciezko. Moj maz wszystko mi wybaczyl, ale nie zapomnial. Juz nigdy nie bedzie tak jak wczesniej.
Najbardziej boli to, ze tamtemu mezczynie tak latwo bylo przejsc do rzeczywistosci. A moze nie? Nie mowimy o tym. Boli tez to, ze nie szuka ze mna kontaktu, nie odzywa sie, nie pisze. Moze jest madrzejszy ode mnie??
A najbardziej boli to, ze zrobilam krzywde czlowiekowi, ktory kocha mnie tak bardzo, ze chyba na to nie zasluzylam...
Bardzo chcialabym zakochac sie z nim znowu, tak bardzo jak w tamtym. Wierze, ze kiedys tak bedzie.
Co ci powiedziec... Rok temu nie mialam nikogo, komu moglabym sie zwierzyc. Choc pewnie i tak bym nie sluchala nikogo...
Trzymaj sie i pisz - to pomaga. I moze zadaj sobie pytanie "po co?", "co mi to da?". Nie wiesz jak zareagujesz,czy bedziesz umiala wyjsc z tego calo ale z tego co widze, to jestes emocjonalnie podobna do mnie. A moja historie juz znasz...
Aha! I juz mam powod, aby pisac tu legalnie. On jest po italianistyce. TAk wiec w pewnym sensie polacca e "italiano" ;)
w jakich okolicznosciach poznałas tamtego???
mozesz napisac troszke więcej...
wiesz pomaga mi to pisanie...masz racje..
Poznalam go na jakims spotkaniu sluzbowym. Od razu go wypatrzylam, on mnie tez. Gapilismy sie na siebie jak nastolatki... Potem okazalo sie, ze oboje znamy wloski. Zapytal, czy mozemy sie kiesys jescze spotkac, bo fajnie sie nam gada... A potem smski, maile... Moglam powiedziec NIE, ale sama wiesz jak to jest :/ Bylam po prostu strasznie ciekawa. Nie wiedzialam, ze sie tak potwornie zakocham. No i zaczelismy sie spotykac. Czulam sie taka piekna i mloda! W ogole nie myslalam, co bedzie dalej. Bylo pieknie tu i teraz i koniec. Kontrolka mi sie po prostu wylaczyla!...
Musze leciec - bede na forum dopiero w przyszlym tygodniu. mam nadzieje, ze w tym czasie nie wyjedzies do Wloch...
Papa! PILNUJ SIE OLU!!!
dzieki taka jedna!!! miłego wekendu!!!duzo słoneczka!!
bede sie pilnowac i na razie nigdzie nie jade...
pa pa do usłyszenia!!!
emra-ja do Twojego wpisu pod opowieścią "takajedna". Nie bardzo rozumiem o kim piszesz mówiąc, że wstarczy jak ktoś już Cię lubi to dużo. Czy masz na myśli męża czy kochanka?

reneska-a dlaczego nie lecisz tanimi liniami?

Takajedna-jesteś świetna!znalazła powód by tu się wkleić!!!!!!!italianistyka, cha, cha! No dobra, musiałaś coś zanleźć bo Cię męczyło. Przecież to forum jest dla wszytskich czy związany z Włochami czy nie-ważne by było konstruktywne, a wydaje mi się , że Twoja historia jest tu najlepszą przestrogą. Przykro mi bardzo. Ale jeżeli pozwolisz, chciałabym poznać szczegóły Twojej sytuacji i jeśli chcesz to możemy porozumieć się mailowo. Napisz czy chcesz. Myślę, że mogę Ci jakoś pomóc wyjść z tej depresji. A co do zakochania się na nowo w mężu-jest to możliwe-jak wiesz zzresztą.

Ola-Widzisz, dziewczyny bardzo przejęły się Twoim problemem i wyjmują serce, by nic złego się nie stało. Posłuchaj: nastawiłaś się teraz, że musisz pojechać za wszelką cenę, bo krew burzy się na maximum i niełatwo jest to opanować. Nie łatwo ALE JEST TO MOZLIWE!!!!!!!! Wszystko zależy od tego jak chcesz dalej żyć. pomyśl o swoim dziecku. POmyśl o swoich rodzicach. Ja im się żyło i Tobie z nimi? Czy dobrze, czy źle odpowiedź masz jaki los chcesz dla swojego dziecka. Widzę, że jesteś mądrą osobą, inteligentną tylko emocje teraz wzięły górę. Spróbuj pogadać z mężem o jakiejś odnowie w Waszym związku, spróbuj z nim rozmawiać do bólu bo tu brak dialogu!!!!POwiedz czego Ci brakuje, powiedz o swoich oczekiwaniach. On też może dostarczyć CI bodźców o wiele bardziej ekscytujących niż inni bo Cię zna. Al etrzeba mówić!!!!!!!! Dobra, miałamprasować ale Wam opowiem.
Otóż przez lata wszystkie swoje problemy wylewałam na męża. Obarczałam go , że mój stan jest jego zasługą(co jest prawdą w dużej mierze), że mnie nie rozumie, że powinien to i tamto. A kiedy zaczęłampsychoterapię wtedy te żale jeszcze się pogłębiły. Jeszcze dwa m-ce temu chciałam rozwodu. Bo nie rozumiemy się. Nie nadąża za mną. Nie rozumie moich potrzeb. Ma całkiem inną mentalność. Aż stało się, że przeczytaliśmy oboje książkę wydaną przez naszą przyjaciółkę, wdowę bo zabitym roku temu przyjacielu mojego męża. Opisuje tam swoje stany, przemyślenia, dzień codzienny ze swoim mężem aż do tamtego dnia....Nie ma mocnego.Po przeczytaniu tej książki oczy mi się otworzyły na: mam faceta, który mnie kocha nad życie i to jest baza wszystkiego. Gdybym go nie miała, niemiała jego miłości, poczucia bezpieczeństwa i akceptacji jakie mam u niego-nie byłybym w stanie widzieć pozytywnie, działać, robić przedsięwzięcia....to jest ODSKOCZNIA sportowa, od której mogę odbić się by się dalej rozwijać, by żyć. Od tamtej chwili przestałam wymagać, oczekiwać i doceniłam to co mam. Choć wiedziałam o tym , to teraz dopiero poczułam i zrozumiałam. Jest super. On też się zmienił i wreszcie zaczął dialog-bo tego było bark u nas i przez lata doprosić się nie mogłam. Bałam się, że poznam kogoś kto mnie pod tym względem zaspokoi i będzie tragedia. Na szczęście nie trafił się nikt po drodze. Ale miałam straszną ochotę na odmianę. I tylko ciągłe maglowanie tego tematu w głowie i wyobrażanie sobie "the day after"-czyli co potem-ocucały mnie. Kiedy emocje biorą górę ja myślom pozwalam na projekcję filmu. I wyobrażam sobie jak historia toczy się w/g marzeń i czuję później to co następuje po zaspokojeniu pragniena. Ja jestem w stanie czuć to "potem". Wtedy jest łatwiej odwodzić się od takich zamiarów. Zakazany owoc jest najsmakowitszy. Jeżeli w myślach pozwolicie sobie na spróbowanie go, wtedy emocje nieco opadają. Można go kosztować na okrągło. A najlepiej porozmawiaś o tym. Ja kiedyś niedając sobie rady z myślami o naszym wspólnym przyjacielu i mężu mojej przyjaciółki, p prostu powiedziałam mu o tym, bo wiedziałam, że kiedy zbliżę się do niego to mi przejdzie. I wiedziałam, że mogę oczekiwać od niego pomocy. I rzeczywiście po tej rozmowie przeszło micałkowicie. Ale międzymną i mężem wtedy było niedobrze. Nie mówię tu tego abyś pojechała go zobaczyć bo nie wiem jakia jest Twoja wytrzymałość. Jeżeli wiesz , że Ci wtedy przejdzie to jedź. Ale jeżeli jedziesz z nastawieniem, że zdradzisz-to się mocno zastanów.Skieruj te emocje na męża iszukaj wzselkich możliwości na zaspokojenie Twoich potrzeb.
A ! mam 39 lat.
Agaroza ja tez nie jestem zwolenniczka zdrady ale zdanie jakie napisalas mi sie nie podoba...wynika z niego ze jesli wlasne szczescie-twoje osobiste-moze kogos zabolec to nie masz prawa byc szczesliwa i powinnas cale zycie spedzic poswiecajac sie.....ja sie z tym nie zgadzam.....w zyciu sa rozne sytuacje i rozne osoby sa w nie zaplatane .najpierw nalezy zerknac w glab wasnego serca i wedlug mnie Ola powinnas sama sobie zadac pytanie-czy ty czujesz jeszcze cos glebokiego i prawdziwego w stosunku do twojego towarzysza zycia jakim jest twoj maz.....w codziennosci roznie bywa ,zawsze barwniejsze jest to czego nie mamy....ale w glebi serca jest cos czego byc moze nie zauwazamy gubiac sie w rutynowym zyciu.
Czasem warto nie patrzec na hormony,ktore buzuja przy kontakcie z tym nowym....nowe zawsze przyciaga......popatrzec na osobe z ktora zyjesz i zadac sobie pytanie ile naprawde dla ciebie znnaczy.....jesli znaczy wiele wiec sprobuj uzyc twoje obecne odczucia ,hormony,fantazje by odswiezyc twoj zwiazek w ktory jeszcze wierzysz nawet jesli czasem zdaje cie sie ze tak nie jest....to moze byc dla was obojga wspaniala przygoda.....jesli nie....zamknij ten przedzial twojego zycia i szukaj szczescia......bo tylko bedac szczesliwa bedziesz w stanie dac szczescie inaczej dla wszystkich stanie sie to mordega......rowniez dla dzieci.
Dzieci cierpia jesli ludzie dorosli sprawiaja im bol...wojny o dzieci...wyzwiska ,awantury...to sprawia ze psychika dziecka cierpi....ale wszyscy maja prawo do szczescia....byleby nie w obludzie i klamstwie bo w tym nikomu nie bedzie dobrze....a przede wszystkim tobie.....nie zamieniaj samej siebie w obrzydliwego klamce ,ktory dzieli swoje cialo i psychike miedzy dwoma osobami i ludzi sie ze wszystko jest ok.....
Tak ajest moja rada....zanim zrobisz glupstwo popatrz na to co masz i co mozesz stracic przez banalna chec nowosci.....i zadaj sobie pytanie czy i na czym tak naprawde ci zalezy.....ale nie zaslaniaj sie dziecmi...zrob to dla siebie i dla twojego meza.....z ktorym dzielisz kazda chwile czy zla czy dobra.....i odowiedz sobie....czy warto????????
Reneska...myślę, że chodzi o to, żeby mieć marzenia a nie zyć marzeniami i złudzeniami. Znam parę takich historii jaką opisałaś o mężu-terroryście. Uważam, że w dużej mierze kobiety same są sobie winne, że są tak traktowane. To jest proces, który się gdzieś zaczyna, na pewno były jakieś sygnały, że cos nie gra. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, nie być "ślepą" z miłości. Jak coś nam nie pasuje to głośno i wyraźnie to powiedzieć, nie bać się przeciwstawić i walczyć o swoje, nie dawać się wykorzystywać.
Dawać ale też umieć brać!
p.s. Ja też jadę autokarem, 27 godzin...nie pękaj, dasz radę, damy radę!

Historia Alisy25 i Takiejjednej, jak również zdanie Dori i Weby powinny dać do myślenia Oli, ja mam tylko nadzieję, że dobrze się skończy.

Weba, bardzo często wydarzenia jak strata bliskiej osoby, uświadamiają nam co jest w życiu najważniejsze. Bardzo się cieszę, że Wam z mężem się udało i podziwiam Cię za wytrwałość. Niestety nie zawsze da się naprawić coś co się popsuło, więc może warto czasem zrobić sobie rachunek sumienia i przemyśleć wszystko tak bez powodu? Pewnie, że w ciągłym biegu nie mamy na to czasu, ale warto, bo po co czekać aż coś złego się wydarzy? Często sobie powtarzam zdanie: "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..."

Dori32...ja się zgadzam z tym co napisałaś. Zapytałam Olę o to, ponieważ napisała, że prędzej zrani siebie niż innych...a myślę, że to nie o to chodzi...trzeba tylko uświadomiś sobie co mamy do stracenia a co do zyskania i kto będzie cierpiał...
Pozdrawiam!
cześć
weba piszesz świetnie ,nie mogę się oderwać od twoich wpisów,czytam je nawet po kilkanaście razy ,chyba się zacznę leczyć na podstawie twoich wpisów z mojej depresji...........pozdrawiam
Ale się narobiło......................

Posłuchałam Was, byłam na pogrzebie i jest O.K, w sumie było całkiem miło, jeśli mozna tak powiedzieć o pogrzebie.

Weba jestes naszą podpora, cokolwiek by sie nie stało zawsze znajdziesz wyjście z sytuacji, jak Ty to robisz?
Podziwiam Cię za siłę woli i mądrość życiowa jaką posiadasz.
Tak sobie myślę, że każdy z nas powoli jakiejś tam mądrości życiowej nabywa................................
dziewczyny, proszę pomóżcie przetłumaczyć: "avro qualche difficolta pero verro in ogni caso. tu fai il possibile per farla venire."naprawdę mi zależy, przesyłam całusy
Emra...co do rzucania urokòw na kogos i nie zarzekania sie....
wszystko zalezy od priorytetòw, ktòre sie ma....albo, ktòrych sie nie ma.
Nie jestesmy z mezem takim starym znowu malzenstwem...i jak to w malzenstwie bywa nie zawsze jest sielanka.Co oczywiscie nie zmienia faktu,ze dobrze wybralam, i ze to ten...na ktòrego czekalam.
Ale chce napisac jeszcze jedno...od kiedy mieszkam w Italii zmienil mi sie stosunek do pieniedzy...i ten obecny wcale mi sie nie podoba.
Sabina28-zwróć się z tą prośbą na ogólne forum albo tam, gdzie są tłumaczenia.Widzę, że nie czytasz wpisów bo już pisałam wcześniej coś na temat próśb o tłumaczenie.

luisa-dzięki za miłe słowa. Ja uczyłam się nie tylko na błędach i własnym doświadczeniu. Obserwowałam ludzi, życie, sytuacje. Dużo wyniosłam z domu-analizowania . Moja Mama przegadywała ze mną nie raz noce. i podsuwała dyskretnie propozycje rozwiązania lub pokazywała mi sprawę z innej strony. Ale prawdziwe przeszkody przyniosło mi dopiero życie. O takich moja Mama nie miała nawet pojęcia. To czego mnie nauczyła i co jest mottem przewodnim brzmi:"nigdy walkowerem"-czyli: nie mów bez sprawdzenia, że drzwi są zamknięte.Ale chodzi tu o wyzwania nie tego typu jak sytuacja oli. Naciniśnij najpierw klamkę i zobacz . I zawsze MOCNO wierzę w to czego pragnę a musi być to oczywiście szczęśliwe i prawe. Zawsze wiedziałam gdy pakowałam się w złe sytuacje, że to nie dobre. Wyczuwałam i wiedziałam ale nie zawsze miałam na to wpływ. Moim zadaniem było wtedy wykaraskać się stamtąd jak najszybciej. Właśnie czytając olę przypomina mi się ten facet, o którym niedawno pisałam, ten co mną zawładną. Identycznie. Nie mógł beze mnie żyć, nikt mnie nie będzi etak kochał jak on. Nawet już kiedy wyjechał pisał i dzwonił, że kocha nas obie-mnie i żonę i nie wyobraża sobie pycia bez jednej z nas-al eja już miałam wolne ręce i miałam gdzieś te jego wyznania.Smieszyły mnie bo już byłam wreszcie uwolniona od tej sieci.
POza tym czułam się kochana przez rodziców i miałam poczucie własnej wartości. Wiedziałam, że jest "gniazdo", w którym mogę się zawsze schronić a to jest bardzo ważne. Poza tym dobre przyjaźnie były dlamnie akulmulatorem i wielką podporą. Bez nich nie byłabym taka jaka jestem. Dzisiaj można powiedzieć, że zastępuje mi je mój mąż choć trwają nadal.
Piszesz Agaroza,że nie trzeba czekać aż ktoś zginie. Przecież to jasne. I ja to wiem i Ty to wiesz i dużo ludzi to wie. I znamy też fakt, że kiedy się traci to dopiero wtedy się docenia . Ale jeżeli nie spadnie to na Ciebie lub obok Ciebie nie jest łatwo wciąż dostrzegać to co mamy. Wiesz, ale nie czujesz i skupiasz się na innych rzeczach.
Pata_tina-jeżeli chcesz możemy mailować.
wybacz, ale ja jestem nowa i wszystkich wpisów nie byłam w stanie przeczytac...przepraszam...
Widzisz Sabinko, nie jesteś już taka nowa, bo pojawiasz się co pewien czas z jakimś zdaniem do tłumaczenia. Jak widzisz to forum jest na inny temat a na stronie głównej tematów tylko czekają by coś przetłumaczyć. Tutaj możesz dołączyć się do dyskusji, jeśli chcesz. Będzie nam bardzo miło.
Strasznie dziś tłoczno, że aż nie nadążam z czytaniem Waszych wypowiedzi!!!!
HA!HA!HA!
Dziękuję Bogu że całkiem przypadkowo tutaj dziś zajrzałam!!!Było mi tak źle i tak smutno!!!Już od 2 lat z tym żyję i nie wiem jakim cudem udaje mi się zasypiać i budzić się każdego ranka z myślą że ja również zraniłam mężczyznę którego tak bardzo kocham i który kocha mnie, i za mnie oddałby swoje życie...Tak,ja również zdradziłam. I nie tylko to. Zakochałam się. Zakochałam się w innym mężczyźnie,ot tak sobie. My również spotkaliśmy się całkiem przypadkowo i całkiem przypadkowo się w sobie zakochaliśmy. To była szlona miłość,przepiękne uczucie,którym się karmiłam każdego dnia. I nie mogę o tym zapomnieć. A czasami mi się wydaje,że nie chcę zapomnieć,no bo dlaczego wyrzucać z pamięci i serca cudowne chwile? I teraz nie ma dnia w którym bym nie myślała o tym "drugim".Za każdym razem gdy patrzę w morze znów czuję jego oddech na mojej skórze,słyszę czuły szept"ti amo misia" i tak jakoś dziwnie cieplutko mi się robi w mym serduszku...Ale to już przeszłość.Bo dalej jestem z mężem.Ja również chciałąm odejść,lecz nie zrobiłąm tego.Dałam nam szanse.Kocham go,naprawdę go kocham. I serce mi się kraje na myśl,że skrzywdziłam go w taki właśnie sposób. On o niczym nie wie.Wiem że to właśnie jedyna rzecz której on nie potrafiłby mi wybaczyć. I boję się, cholernie się boję!!! Bo zdaję sobie sprawę że nie dam rady iść z tym ciężarem do końca życia.
I jest jeszcze jedna rzecz która mnie przeraża:ja naprawdę nie potrafię zrozumieć czy to możliwe kochać dwóch mężczyzn?Bo ja tak się właśnie czuję...Bo chociaż już prawie 2 lata minęły,to jednak nie potrafię wyrzucić z serca tego drugiego...
Dzień doberek, czy dziś też tak tłoczno???????????
Chyba tak..................
Cześć Wszystkim...
Misia...to miło, że to forum ciutkę Ci pomogło i już nie jesteś taka smutna...
Niełatwo tak żyć, wiem coś o tym...Ja też nie powiedziałam o zdradzie, myślałam, że dam radę z tym żyć, nie powiedziałam bo uważałam, że to będzie zrzucenie całego ciężaru na inną osobę, poza tym wiedziałam, że nie wybaczy, zresztą nie mogłabym oczekiwać, żeby nadal był ze mną.
No i nie powiedziałam...nigdy się nie dowiedział...ale ja nie dałam rady, męczyłam się strasznie, to był najgorszy okres w moim życiu, ciągły stres...jakiś koszmar...no i sama odeszłam...cierpiałam ale sama byłam sobie winna. Teraz wiem, że już nigdy tego nie zrobię, bo nie chcę przechodzić tego jeszcze raz. Na szczęście nie bylismy jeszcze małżeństwem...
Ja nie znam odpowiedzi na pytanie co dalej, mówić czy nie...ja po prostu uciekłam...
Szczęścia Ci życzę...
Agaroza...............jak tam niewolnicza praca?
Emra chyba też gdzieś zaginęła!

............Misia, powodzenia.

Dziewczyny nasze forum działa jak terapia grupowa i pomaga.........
To jest mój pierwszy z trzech ostatnich dni niewolniczej pracy :-)...
A Ty co robisz? Kawusię pijesz?
To prawda, że forum pomaga...szczególnie w takie ponure dni jak dzisiaj, choć oczywiście nie tylko!!!
Temat przeniesiony do archwium.
961-990 z 1240

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa