kochane moje!!
spieprzylam ze szpitala. juz wyjasniam co nastepuje. otoz poniewaz zaczna mnie leczyc dopiero jutro,a badania porobili dzis po prostu zdezerterowalam. nie mam zamiary byc w pokoju z trzema dziewidziesieciolatkami, ktore prychaja flegma, opowiadaja o tym jak kruche maja zyly, czy im krew splywa do cewnika i... i reszte wam podaruje. pan doktor powiedzial, ze tez jest czlowiekiem :) (chwala mu za to) i ze wypuszcza mnie na noc, ale jutro to juz nie. wiec hurrraaa! wlasne pachnace lozeczo, zadnych polamanych konczyn z grzybica w paznokciach, zadnych widokow po i przedoperacyjnych.
alez sie rozpisalam.. ale ja tam pasuje jak siodlo do swinki. obco tam i dziwnie!
ale zeby nie bylo. jutro melduje sie tam o 6 rano :P
agu- spal prosze pewien budynek. szklany jest wiec moze trudno sie jarac ale dla chcacego... odznacze cie wtedy krzyzem zaslug dla mojego zdrowia psychicznego ahahaha
OK, ide jesc Laysy. (gdziezby w szpitalu Laysy dawali?! )
muua!