polacca e italiano,,,?,,,

Temat przeniesiony do archwium.
241-270 z 1240
Aniu, podpisuję się dwiema rękami-to prawda, że tu są najfajniejsze babki!!!!!!!!I wszyscy, którzy do nas dołączają niech zostwaią kompleksy przed włączeniem komputera i niech nie przepraszają, że "zakłóciły"spokój swoimi opowieściami. Nudno by tu bez Was było! przecież to forum to WY tworzycie. Każda z nas jest tu gościem. Nie jesteśmy gospodarzami i jesteśmy zarazem w równym stopniu. Cieszy nas jeżeli piszecie, że tu poczułyście się lepiej. I to nam dodaje radości i chęci do zaglądania tutaj.
On o tym doskonale wie, że Go kocham tyle tylko, że jakimś cholernym swoim myśleniem ma obawy itd........nie mam pojęcia o co tutaj chodzi , juz nie.
Jakiś czas temu wszystko miało ręce i nogi, J już raz zostawiłam wszystko i wracałam do Włoch ale teraz jakoś nie widzę w tym sensu ............jakgdyby mnie zatrzymywał tymi swoimi idiotycznymi wywodami.
I co Ty na to , ratunku , pomocy!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Dobra to ja wam opiszę swoją historię ;-))))
Dokładnie rok temu byłam świeżym pracownikiem prywatnej firmy.Zatrudniono mnie jako asystentkę zarządu ale prędko okazało się, że jesytem jeszcze kadrową i księgową i wogóle człowiek orkiestra. Byłam zmęczona wiecznie, niezadowolona ale nie miałam wyboru. Byłam wtedy w związku prawie 8-letnim... Nie wiem czy było to przyzwyczajenie ale nie byłam za bardzo szczęśliwa. Za bardzo się różnilismy od siebie, za dużo złego się wydarzyło między nami. Ja wybaczałam (porzucenie mnie 2-krotne) ale zawsze siedziała we mnie taka ość..żal...gdy myślałam o ślubie to czułam ciarki na plecach..a on zaczął naciskać (dopiero po 7,5 roku zaczął o tym napomykać, gdy ja kiedyś o tym marzyłam a potem zaczynałam powątpiewać ..gdy zaczął o tym mówić)...Zaczeliśmy szukać mieszkania... W tym czasie do mojej firmiy-która zakupiła linię technologiczną ..od włoskiej firmy..;-))- zaczęły przychodzić regularne dostawy jej części.W zw. z tym z koleżanką miałyśmy masę spraw celnych do załatwiania i telefonicznych kontaktów z ową włoska firmą..Dzwoniła zazwyczaj koleżanka- jako logistyk to ona załatwiała te sprawy, ja miałam kontakt mailowy.Kazano nam kontaktowac się z inżynierem, który był przypisany do tego projektu (zgadnijcie z kim..;-))) Ja nigdy z nim nie rozmawiałam ale wiedziałysmy, że ma młody głos ale byłysmy przekonane ,że to podstarzały makaroniarz..;-)) W marcu przyjechał po raz pierwszy i gdy wszedł do biura to (jak na kreskówce ;-))) półka poszła mi w dół. Młody facet ok.30 , przystojny, jakieś ciepło w oczach i miły uśmiech..Ja jestem dobrą aktorką ;-), więc nie pokazałam jak wielkie zrobił na mnie wrażenie. Widziałam tylko, że dla niego nie było to obojętne.. No i zaczęła się "Polka"...Wzajemne "kukanie"' na siebie ,gdy nie patrzy druga osoba...on był w tym kapitalny..był tak nieśmiały, że nie patrzył mi w oczy..nie mógł być ze mna sam w pokoju...;-))) (podobno nie chciał zachowywać się jak typowy Włoch co to panienkę zobaczyłi juz rusza do ataku..;-)) Bawiło mnie to i specjalnie go torturowałam patrząc się z nienacka i łapiąc go "na gorącym" uczynku ;-))) Ale potem zaczęłam myśleć, że mnie nie lubi może..wyjechał..odwiozłyśmy go na lotnisko..ja wogle go zignorowałam, bo uczyłam się w samochodzie na egzamin (on podobno tak chciał ze mną wtedy porozmawiać..;-)) tylko na lotnisku zaczął mnie zagadywać i miał coś takiego w oczach..jakieś ogniki..no cóż..wtedy się zszokowałam i po raz pierwszy dopiero pomyslałam, że chyba mu się może spodobałam..ale było to już nieważne..nie wiadomo było czy wróci a ja miałam faceta z którym lada moment miałam zamieszkac i zadecydowac o ślubie..

Wrócił za miesiąc w kwietniu..tym razem nie był sam, bo byli Włosi z firm poddostawców.Jeden z nich, choć brzydki , był bardzo sympatyczny i gadatliwy (gadał z nami po hiszpańsku lub po francusku-ze mna) chyba się połapał o co chodzi..że każde z nas...mój obecny chłopak i ja...nie mamy odwagi bądź nie wiemy jeszcze sami że jesteśmy wzajemnie sobą zainteresowani..:-)) Byli długo...z 2 tyg. Pod koniec 2-ego tyg. zażartowałam do sympatycznego brzydala,że jeśli sami byli w sobotę na na piwie to mogli nas zaprosić..to był żart..a on z radościa wszystko "wyklepał."...no i wieczorem zupełnie znienacka..dostałam sms od (mojego niesmiałego italiano przepraszającego za to że nas nigdzie nie zaprosili i zaproszeniem na kolację na jutro (przejął się nie wiem po co, bo to były tylko żarty i wcale nie chciałysmy iść no ale..;-)))
no ale dla żartów zgodziłyśmy się. spotkaliśmy się w pubie no i było miło... Tylko w trakcie wieczora zauważyłam że tak mnie zagaduje..no po prostu ze mną flirtował!!!! A ja..no cóż..wcale nie pozostawałam mu dłużna!!! Jak zostaliśmy sami przez chwile zaprosił mnie na nastepny dzien..już żebyśmy byli wtedy sami..
I wiecie co?!?!!? nie wiem do dziś dlaczego to zrobiłam ale poszłam..Jakby jakaś siła zadecydowała za mnie..zaszeptała..spróbuj to nic złego..to przeznaczenie..? mając faceta, zaplanowane zycie poszłam..z ciekawości..nie miałam żednych zamiarów..wykluczałam możliwość, że nie jest to koleżeńskie spotkanie..Było miło, zjedlismy kolację, ku mojej konsternacji prawił mi komplementy i łapał za rękę,i odwiózł mnie do domu po kolacji i ...dał plamę..zaczął mnie całować i obłapiać...wkurzyłam się jak powiedział ,że jutro rano wyjeżdza i chce żebym z nim została w nocy bo czuje się samotny (potem dowiedziałam się że chciał TYLKO żebym została z nim porozmawiać ) ale wiadomo jak to zrozumiałam..wkurzyałm sie!! Włoch przyjeżdza do Polski, idzie z Polką na kolację i liczy na co?! chlebem i solą, podzielimy się wszystkim? nawet do łożka pójdziemy? wysiadłam z samochodu , poszłam wsciekła do domu..Sama do siebie wrzeszczałam o podłych makaroniarzach erotomanach..Nosiło mnie po pokoju z oburzenia..;-)))on siedział do 3 w nocy pod moim domem i smarował sms'y o samotności a ja wściekła napisałam mu że jest bezczelnym Włochem liczącym tylko na "drapane" ;-))) nie chciałam z nim gadac później..nawet w firmie to nie ja odbierałam juz słuzbowe telefony od niego..(dzięki że jest identyfikacja numerów dzwoniących) Wyjasnił mi potem sms'ami, że nie miał nic złego na mysli..był tak szczery i skruszony, że uwierzyłam..Zaczeliśmy gadac na "skype" przez internet..codzień..Przyjechał na początku czerwca..staliśmy się nierozłączni wieczorami..zostawałam z nim do 4 rano..Potem oddzielnie jechaliśmy do tej samej pracy udając, że nic nie ma między nami (sytuacja między naszymi firmami była napięta-linia technologiczna nie działała, onszalał ze stresu..ja padałam ze zmęczenia i stresu w pracy).Stalismy się dla siebie oparciem ale w dzien musieliśmy udawac pracowników 2 firm niezbyt się lubiących..Zaczęłam wycofywac się z poszukiwań mieszkania, odseparowałam się od swojego obecnego wtedy chłopaka, unikałam spotkań i bliskoci, nie mogłam jednocześnie skrzywdzić go..Co do italiano..byłam na tyle niebaczna,że wysyłałam mu czasem sms'y ze słuzbowej komórki i sprawdzono biling..przeprowadzano ze mna głupie rozmowy o lojalności (własciciel firmy coś do mnie poczuwał..i za tym się chował..:-//// to było podłe!!!) Prawie zrezygnowałam z pracy, wsciekłam się że ktoś rządząc całym moim czasem chce jeszcze z butami pakować mi się w zycie osobiste!!! :-((( Był jeszcze jeden problem..mimo że było miło to nie brałam tego zbyt powaznie-wiedziałam że wyjedzie..a tu był mój facet...czułam się świnsko podle (mimo,że on zostawiał mnie 2 razy i widywałam go po tygodniu z innymi dziewczynami) . byłam nikim we własnych oczach..bałam się..czułam wyrzuty sumienia..miałam rezygnowac z 8-letniego zwiazku....Italiano wyjechał po m-cu ..wrócił w lipcu..potem ja wzięłam urlop i pojechałam do niego do Włoch ..Gdy wróciłam, zerwałam definitywnie z moim prawie narzeczonym..z moim italiano zdecydowaliśmy się ciągnąć związek na odległość..jestem z nim bardzo szczęśliwa..czuję się sobą...jest cudownym dobrym człowiekiem..czuję się z nim bezpieczna i doceniona..nie czułam tego w poprzednim związku..:-((( Spotykamy się co 1,5 miesiaca..zwiedziałam tak juz Berlin, Londyn, Florencję, Wenecję, Elbę... Niedawno podjęłam decyzję, że muszę coś z tym zrobic..jednak nadal cierpię, że musiałam zachować się niegodnie ..zostawić osobe mi bliską aby być w tym związku..Wiem, że nie mozna miec wszystkiego i wszystkich ale...Nie lubię krzywdzić innych..
Lulilaj super historia , taka romantyczna!!!!!!!
Nie musisz się za nic obwiniać, nie można zadowolić wszystkich a szczególnie jeśli do głosu dochodzą uczucia, nie martw się i nie myśl o tym.
Zastanów się jaka jestes teraz szczęśliwa i jak teraz wygląda Twoje życie.
8-letni związek to prawie małżeństwo, wiem coś o tym.
Ja po 7-letnim związku nie moglam znależć sobie miejsca, aż do czasu............
Głowa do góra a poczucie winy wyrzyć do śmietnika.
Dzięki Luisa, bardzo mi ulżyło jak przeczytałam, co napisałaś..a Ty...w czym tkwi problem..Czemu nie możecie się dogadać..? Może to Ty powinnać wziąść wszystko w swoje ręce, wyjasnić sytuację..męczysz się dziewczyno, to widać..
czytam czytam i sie zastanawiam...reneska czy ty przypadkiem nie urodzilas sie 30 czerwca...cos mi mnie przypominasz za bardzo....
To mało powiedziane, tak ogólnie zaczyna mi brakować siły żeby walczyć z tymi idiotycznymi przeciwnościami losu. Ja mam wracać do Włoch on ma przyjechać do Polski do jakiejś jednostki wojskowej na południu, my się ciągle mijamy.Jedyne co mogę zrobić to albo Mu ufać i czekać albo zakończyć ten związek ale na to nie mam siły. Paradox!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Z drugiej stony nie wiem czy można jeszcze ufać ludziom a w szczególności facetom im się żyje łatwiej a powiedzieć Adio hm......... to nie taki problem.
Zaczynam się chyba bać, że nie podołam , tyle włożyliśmy razem do tego zwiąku, że byłoby szkoda.Pamiętam jak czekał na mnie,aż nauczę się języka był taki cierpliwy, wybaczył mi kilka greszków a teraz...................
Co robić?
CZesc dziewczyny!!!fajnie tak z rana na dzien dobry przeczytac ciekawe historie z zycia wziete...moja historia byla duzo prostsza, choc tez podobnie jak u was zostawilam swojego Polaka...wiem co czujecie, bo i mnie nie bylo latwo.Wyzyty sumienia meczyly mnie bardzo dlugo..i jeszcze mama, ktora zaczynala plakac jak tylko slyszala o wyjezdzie do Wloch...tez bylam w zwiazku na odleglosc ponad 2 lata..smsy, milony wydawane na telefefony itp..masa watpliwosci.jak pierwszy raz przyjechalam do Wloch, to czylam sie jak kosmita, ani me ani be po wlosku (rozmawialismy kaleczacym niemieckim), inne jedzenie, inna kultura...wrocilam do Polski i ze 100 razy zmienialam decyzje czy chce z nim byc czy nie.raz tak raz siak..i tak do nastepnego wyjazdu do Wloch...nastepnym razem juz lepiej, rozumialam conieco..i znowu do POlski i wahania..fiola maloco nie dostalam..2 lata szarpaniny (w miedzy czasie w POlsce pracowalam i studiowalam).i...teraz jestem na stale we Wloszech i tak na dobra sprawe to zobaczymy jak bedzie..telefonow z placzem do mamy nie zlicze, bo a to nie mam tu ani kolazanki, ani kolegow, szukam pracy ale znalezc nie moge i tak sobie siedze w domu przed komputerem...kocham swojego meza, chce z nim byc bardzo, ale zycie we Wloszech powiedzmy ze mi calkowicie nie odpowiada, ale to juz inna historia, moze sie kiedys przeprowadze.....
Wiem jak to jest..tak ciągle walczyć żeby się zobaczyć..
I jestem zdania takiego, że są dwa wyjścia:
1. Jesli Ci na nim zalezy i go kochasz pozostaje Ci mu zaufać, wierzyć, że ułozy się między Wami..

2. Jeśli jesteś w stanie arezygnować (a piszesz, że nie!) to możesz sobie podarowac ten związek, jeśli niesie tylko cierpienie..ale możesz póxniej miec wyrzuty do siebie, że nie spróbowałaś, że wykazałaś się tchórzostwem..asekuracją..

Może postrzegam wszystko w biało-czarnych kolorach..ale wiedz, że sama miałam ten dylemat....uznałam, że nie umiem zrezygnować z tego związku..to pomogło mi się uspokoic...pogodzic z sytuacja..Pomyśl, może jest wam potrzebna szczera do bólu rozmowa...Odkrycie swoich wszystkich uczuć, wątpliwości..ja to zrobiłam..sama..ze swojej inicjatywy..bo mój luby nie umie wyrażać uczuć..:-(( nie usłyszałam od niego jeszcze "ti amo"..tak tak niestety...więc dlatego watpię czasem..ale on swoimi czynami, spojrzeniem świadczy o swoich uczuciach...tylko czasem mi brakuje tych deklaracji...
Myślę żeby żyło Ci się łatwiej nie myśl za często, żę życie tam Ci nie odpowiada bo nie będziesz z niego czerpala żadnych przyjemności a tylko wpędzisz się w depresję.Ja tez czułam się bardzo samotna póżniej poznałam kilka osób i to do tego nie wartych funta kłaków, koleżanki rodaczki, masakra. Zaglądaj częściej na pogaduszki z takimi wspaniałymi dziewczynami ja k MY!!!!!!!!!!!!! Ha!Ha!Ha!
A będzie Ci łatwiej nie mam jak to super dzień dobry w dobrym towarzystwie
Katia, gdzie mieszkasz we Włoszech? w jakim mieście?
Dzięki ale wiesz najgorsze jest to, że On jest cholernie zamknięty w sobię , że momentami trudno mi do Niego dotrzeć.Nie wiem co robić, już tyle razy dałam mu do zrozumienia , że nie chowal tak bardzo swoich uczuć bo to do niczego dobrego nie prowadzi, może problem mój polega na tym, że zaczynam czegoś oczekiwać a On no coż nie czujetego co ja, albo boi się odpowiedzialności, albo poprostu odpowiada mu taki układ. To chyba nie prawda co ja za bzdury wypisuję!!!!!!!
Chyba gbyby mnie nie kochał , nie , nie czul czegoś do mnie chyba byłby na tyle szczery żeby to przerwać, nie sądzisz?
Luisa,
Myślę, że taka znajomość na odległość wymaga zaangażowania i uczuć z obu stron. Jeśli on nadal chce się z Toba widywać to świadczy o tym, że mu zależy na Tobie.. Wiesz, facetom chyba trudniej tak tkwić w znajomości z dala (z natury nie są chyba zdolni do samotnego wyczekiwania na kobietę i nie sa tak silni) więc jeśli Twój nadal nadal chce "być" z toba to odpowiedz jest prosta..
Napisałam "być" z kims w cudzysłowiu , bo gdy mam doła (a zdarza się zdarza bo facet nie jest rozrzutny jesli chodzi o wyznania uczuć) to ironiczne mówię, że nie mozna byc z kimś kto jest 1300 km od Ciebie ale..wiesz co..byc mozna ze soba także sercem i myślami..
Ale sie narobilo.......
Tyle historii, pieknych, wzruszajacych, pouczajacych......
Moze napisalybysmy ksiazke.....bylaby hitem jestem o tym przekonana:)
Ja caly czas pracuje, wiec swoja hostorie opisze pòzniej...
Luisa....nie wiem co powiedziec ale troche mnie przygniotla twoja historia...musisz sie dobrze zastanowic co zrobic.
Lulilaj...............no juz teraz nie wymyslaj o wyrzutach sumienia ..nad Polakiem, bylo minelo, zajmij sie inzynierem...i buduj kochana tez zwiazek bo widac ,ze warto:)
Pezypominam......
Najwieksza samotnoscia kobiety jest bycie z niewlasciwym mezczyzna!!!
Polak nie byl tego wart, ......i wkurza mnie dlaczego my , baby tak latwo wybaczamy facetom kiedy najzyczajniej robia nas w trabe......
Lulilaj to byl kolejny kop, czujesz?:):):)
:-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Oj oj!! Czuję, czuję ;-DDDDDDD
Franci skoro tak rozdalesz kopy na otrzeżwienie, to może i jednego dla mnie , PPPPPrrrrrrrooszęęęęęęęęęęęęęę!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A może masz dla mnie też jakąś złotą myśl?
Lulilaj masz rację, tyle tylko , że ja się zaczynam bać słyszę takie komenarze, że brak słów!
Jakoś trudno mi zaufać komuś po moich exscesach z ex, wszystkie numery świata miał na swoim sumieniu a ja idiotka zawsze mu wybaczałam teraz już tego nie chcę a mój Italiano no cóz jest cudowny tylko cholerny realista a ja jestem nieporawną marzycielką, ale marzenia też się spełniają?!
Luisa...zlota mysl dla ciebie
Zolnierz dziewczynie nie sklamie, chociaz nie wszystko jej powie.........
Mysle luisa o twojej historii....
Troche dziwne,ze twòj zolnierz nie powiedzial ci ,ze cie kocha...bo to zdarza sie nawet najbardziej skrytym i niesmialym...
Ta relacja jest nie do konca jasna, a wyjasnic ja mozecie tylko wy....nie mozesz stac na niepewnym gruncie i myslec....moze to z nim... a moze nie...moze kocha ...a moze nie....
Skoro takiz niego zolnierz-realista....sprawa kròtka...zadaj mu proste pytanie..Jak dalej widzisz nasza relacje?
Jakie jest moje miejsce w Twoim zyciu?
Capisci?
Sprowokujesz go do jakiegos wyznania ...a potem sama zobaczysz.....
.............................................
Luisa..........to byl kop:):):)
Kilka słów a normalnie poprawił mi się humor!!!
Dzięki, co masz na myśli, "żołnież dziewczynie nie kłamie, chociaż nie wszystko jej powie?"
no po prostu...zolnierz - realista, ma swoje tajemnice
Ałłłłłłłłłłłłłłłłłłłłl!!!!!!!!!!!!1
Ale ja nie powiedziałam, że nie mówi , że mnie kocha, oczywiście,że tak, tyle, że On musi miec pewne rzeczy uporządkowane żeby mogło być lepiej. Tak mi to wszystko tłumaczy już na samym początku powiedział, że będzie ciężko a z upływem czsu może być nawet gorzej.ON 7 m-cy spędził w Kosowie na misji pokojowej i to jest właśnie to wszystko co stanowi problem.Ja się poprostu boję, że czekam na niego i przyjdzie taki moment , że On to robi wszystko ale nie dla mnie!
To się nazywa masochizm!!!!!!!!!!!!!
Ja chyba jestem zazdrosna!!!!!!!!!!!!1
O cholera, nigdy bym ego o sobie nie powiedziała, wkręcam sobie jakieś chore filmy, jestem daleko więc to mi nie pomaga!
I co teraz powiesz>>?
hej i czesc!
Anka1 - czy dobrze zrozumialam, ze tez jestes z Rzymu?
Weba, roznice miedzy Mediolanem i Rzymem sa zapewne Ci znane z obiegowych opinii:
Mediolan - duzy rynek pracy, dobrze funkcjonujaca infrastruktura, okropny klimat, stosunkowo malo zieleni;
Rzym - spore bezrobocie, nepotyzm, byle jak dzialajace urzedy i infrastruktura, przyjazny klimat choc zbyt goracy latem, piekne okolice w miescie i poza nim.
To oczywiscie b. uproszczone (i subiektywne rzecz jasna) zestawienie.
Reasumujac: pracowalo mi sie wspaniale w Mediolanie, gdzie inne instytucje tez pracuja sprawnie; czas wolny o wiele milej spedzalo mi sie w Rzymie... tylko, ze teraz niestety czasu wolnego wlasciwie nie mam...
Tajemnice tajemnicami ale gdzie tu jakieś wyjście?
Ja chcialabym jakąś złotą myśl albo żeby ktoś mnie wziął za rękę i powiedział, "tam są drzwi" HA!HA!HA!
Chyba była kiedys taka piosenka.
Nie, żartowałam.
Jakaś rada?????????????????????
A czy Twoj zolnierz zamierza ciagle brac udzial w roznych wojskowych misjach? moze to stanowi (takze jego) problem?
Proszę, proszę! Tak patrzę na Was dziewczątka i stwierdzam, że jesteście same dla siebie terapią!!!Jak to umiecie zobaczyć i obiektywnie ocenić drugą osobę!POmagacie sobie na wzajem.Dając odpowiedzi innym dajecie je sobie. Bardzo mnie to cieszy, że to potraficie!
ja dołączam się do stwierdzeń, że Twój chłopak lulilaj zasłużył sobie i basta z tymi wyrzutami. Przetestuj jeszcze swojego italiano byś była pewna, że jesteś tylko Ty. Pamiętajcie-żadnego przymrużania oka! Jeżeli jest coś co Wam nie daje spokoju nie przechodźcie nad tym do porządku dziennego. To może być powodem rozłamu w przyszłości. I trzeba mówić otwarcie. Luisa-nie ma co:karty na stół z Twoim facetem. Albo się kochamy i chcemy być razem albo nie. ńamiętajcie, że w mężczyźnie macie mieć oparcie, a jeżeli on nie umie Was zdobyć lub nie czyni wszystkiego w tym względzie to coś jest nie tak. Często nasze marzenia wykrzywiają rzeczywistość. Dlatego dobrze radzą tu dziewczyny:otwarta rozmowa. Poza tym:który tam nie powiedział jeszcze Ti amo? Twój lulilaj?No to niech się wysłowi, kurka wodna-to jak powietrze dla kobiety.Przyciśnij go obcasem.Pewna jesteś, że nie jest sposato....?Nie chcę tu mącić ale widziałam i takie historie. A może oni nie wierzą, że Wy zdecydujecie się zostawić swoje życia i być z nimi i tak sobie pogrywają pewni swojego? Wybaczcie mi, ale muszę postawić w wątpliwość różne rzeczy. A Wy odpowiedzcie sobie na te pytania.
Lulilaj...ja mieszkam w malej miejscowosci niedaleko Udine...jakies 35 km w dol od Udine....Polakow tu nie spotkalam...i nie szukam na sile bo juz mialam sytuacje ze Polka do mnie po wlosku zasuwala....
Katia, na początku zawsze jest trudno. Choć przyznam, że ja przez dobrych 10 lat myślałam o powrocie do POlski......Teraz-11-sty rok zaczęłam żyć lepiej. Bo i głowa trafiła na swoje miejsce i okoliczności. Jeżeli jest zajęcie to dużo. Ota-takie odnosiłam wrażenie, że różnice są takie. Na płn jest bardziej tedesco tu wolna amerykanka.
A luisa, te słowa o żołnierzu, które napisała Franci to są słowa piosenki
Ota kochanie myślę, że masz rację!
To dla niego jest potwornie stresujące a do tego jak mi powiedział kiedyś boi się za jkiś czas może mi wpaść do głowy , że go zostawię.
Cholera jakie to wszystko skomplikowane, a do tego przerażające, bo czy można być pewną, co się stanie za kilka lat, nie mamy pewności co będzie jutro i tu jest pies pogrzebany??????!!!!!!!!
Temat przeniesiony do archwium.
241-270 z 1240

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa