polacca e italiano,,,?,,,

Temat przeniesiony do archwium.
331-360 z 1240
dzieki Franci i za twoja wspaniala historie ktora po raz kolejny obala mit o Wlochach jako facatach!!!!
Emra !przyjechalam z synkiem od razy ,on mial rozpoczac szkole w Polsce(ma 7 lat)ale rozpoczal w Italii.co prawda jest o rok do tylu(tutaj rozpoczynaja szkole od 6 roku)ale zrobilam to celowo,nie chcialam go narazac na wiecej stesow zwiazanych z pobytem tutaj.na nadrobienie zaleglosci ma czas.i to mi zapunktowalo!
no wlasnie Franci zostal maz...i to jedyny powod dla ktorego tu jestem...widzisz i wszystko zawsze sprowadza sie do jednego....hihih...a slonce zapowiadali, satelite moge kupic, a dzieci napewno bedziemy mieli:)..apropo polityki (skonczylam politologie, bylam nawet w partii, mlodziezowce)na studiach to wiedzilam wszystko co do czego..a tutaj troche siedze jak taki oszolom...
Milo tak was poczytac dziewczyny. Dobrze wiedziec ze nie jestem sama. ale mam pytanie, moze ktoras mi to wyjasni, jak to jest mozliwe ze teraz wszystkie ze sobą piszecie, dyskutujecie o problemach, zwierzacie się sobie, a rada jaką sobie nawzajem przekazujemy to " lepiej sie trzymać z dala od Polek we włoszech" ? Owszem ja tez jestem tego zdania, bo nigdy nie zaznalam nic milego od "włoskich" rodaczek, ale nie uwazacie ze to troche dziwne? A przeciez byloby zajebiscie tak spotkac sie z którąś z was w kawiarence, czy w barze i poplotkowac na żywo.
A może lepiej jak jesteście od siebie daleko.
Przez kilka ostatnich dni sledze Wasza dyskusje...Wasze zycie... Wasze problemy i radosci... Temat "polacca e italiano" przewaza na forum.... Tyle rzeczy chcialabym tu dodac... W tylu miejscach chcialabym cos wtracic... W tylu miejscach cos powiedziec... Potwierdzic... Zaprzeczyc... Ale, zreszta, co ja moge o tym wiedziec?... Przeciez nie mieszkam we Wloszech... Przeciez nie mam meza Wlocha... Przeciez nie mam dzieci... Przeciez dobre zakonczenia zdarzaja sie tak rzadko... Nie zawsze jest rozowo... Nie zawsze sie udaje... Cztery lata wyciete z zyciorysu... i to nie przez kulture... jezyk...odleglosc... to wszystko nie ma znaczenia... Hmmm... Podziwiam Was, a takze i troche zazdroszcze... ale kiedy juz myslalam, ze ten temat mnie nie dotyczy.... ze to sie skonczylo...ze historia powtorzyc sie nie moze... ze bylo minelo.... ze trzeba zapomniec... ze trzeba zaczac zyc normalnie... znow Ktos sie pojawil, na kim - o dziwo! - zaczyna mi po malu zalezec... i - jak na zlosc - to znow italiano:)... a ja juz nie chce... nie potrafie byc z nim - i tam - ze wzgledu na przeszlosc.. boli mnie nieobecnosc we Wloszech, a z drugiej strony wylaczam telewizor nawet przy jakiejs glupiej relacji stamtad ... kazde miejsce mi cos przypomina... stare miesza sie z nowym... trudno to opisac... na razie to on tutaj przyjezdza.... ale ja drugi raz chyba nie mam odwagi zaryzykowac... nawet nie daje mu szansy... psuje wszystko... pewnie zaryzykowalabym, gdybym byla pewna, ze to ten jeden jedyny, ze warto... ale jest jeszcze o wiele za wczesnie na to, by o czyms takim w ogole mowic... to na razie nie ten "etap" znajomosci... i ja nie jestem gotowa... ale Wasze rozmowy bardzo mi pomagaja.... i lubie je czytac... grazie....
witam nowo przybyłe osoby!!!!Ja dzisiaj tylko na chwilkę bo dzieciaki mają już ferie i są w domu. Najpierw Gustina: bardzo cieszy nas to, że znalazłaś tutaj swoje wsparcie, to bardzo ważne bo pogaduchy mają być konstruktywne. Kiedy nie jest spełniony ten warunek wtedy gada się o bzdurach i nie ma się uczucia zadowolenia i radości jaka tu panuje. Twoja historia jest smutna i bolesna. Myślę, że potrzeba jeszcze troszkę czasu byś znów stanęła na nogi czego Ci życzę bardzo mocno, ale podpieraj się takimi znajomościami jak może ta nowa, bo może być dobrym motorem do wzmocnienia się. Trzeba zawsze wierzyć, że szczęście przyjdzie i to takie jak ja sobie to wymarzyłam. Zaglądaj tu częściej może Ci to pomoże......

Tasiordin-gdzieś się podziewała? Tak ,masz rację fajniebyłoby się spotkać w jakiejś kafejce.......Ja myślę,że problem z POlkami polega na tym, że nie łatwo nam znaleźć bratnią duszę, która myślałaby podobnie jak my. Tu na forum łatwiej się odnaleźć to jasne. Nie wiemy ile osób nas czyta, które mają zupełnie inną opinię niż my. Nam dobrzer ze sobą bo w większości jesteśmy bez koleżanek POlek, albo się oparzyłyśmy takimi znajomościami i nie widzimy się..... a to b. dużo znaczy. Ta osoba, która podpowiedziała, że może lepiej na odległość ma swoją rację. Bo gdybyśmy widziały się na ulicy, nieznając się nie wiadomo jakie wrażenie byśmy na sobie robiły. pozory mylą ale wpływają bardzo silnie na nasze bodźce. Teraz kiedy się znamy wirtualnie na pewno byłoby lepiej przy spotkaniu na żywo.
pozdrawiam Was wszystkie i nie wiem kiedy zajrzę po wczorajszym wypoczynku- totalnym!!!!!! Miłego dzionka i miłych dyskusji!!!!!!!
sorry Giustina, zgubiłam "i" w Twoim imieniu
Katia...
To, że miałaś 22 lata nie znaczy, że nie byłaś gotowa.
Ja podziwiam Cię za odwagę. Jakbyś została w Polsce to byś tęskniła za mężem (o ile by nim był ;-)
Ja jestem bardzo związana z moją rodzina i też strasznie będę tęsknić ale nadszedł czas założyć swoja rodzine, mieć swój dom, męża, dzieci i dać im taką miłość jaką moi rodzice mi dali.
Pozdrawiam!
Dzień dobry wszystkim! Dziś wielki dzień, za 4 godziny wyjeżdżam do mojego Italiano! Lecz jak zwykle po dluższej rozłące ogarnia mnie niepokuj... to dziwne, znamy sie tak dlugo a jednak ta rozląka sprawia że jaby ciągle poznajemy sie od nowa ( no, nie doslownie). Najgorszy jest fakt, że wyjeżdża po mnie jego ojciec, przy nim zapominam jezyka - tak sie stresuję. I wreszcie jego matka, myśląca tylko o tym żeby mi zamknąć usta jedzeniem, i dziadkowie z pytaniami typu : czy Polska leży w Rosji? Cóż rodziny się nie wybiera, czasami zastanawiam się czy to wogóle jego rodzina, na szczescie nie przypomina sposobem bycia żadnego z rodziców:) . Tymczasem pakuję swoją walizę (głównie polski chleb- uwielbiają go:) ) i już chciałabym być w jego ramionach.
Witam kobietki, widzę , że dużo się wydarzyło od wczoraj.
Czas leczy rany i otwiera przed nami nowe możliwości, których może na początku nie rozumiemy ale póżniej układają się w jedną, spójną całość.I tak sobie myślę, po czytaniu naszych wszystkich historii, żalów, problemów,że wiek nic nie znaczy bo czsem można mieć dużo więcej lat i koniec może być podobny.
Podziwiam Cię i na pewno sobie poradzisz, główka do góry, więcej optymizmu, wiele słońca
Giustina,witaj i przyłączaj się do naszych pogaduch.Tak,masz przykre doświadczenia ale wierz mi ,że to wszystko mija.Czas leczy rany,tylko daj sobie trochę dystansu.W takich sytuacjach stawiaj zawsze na siebie a wygrasz.Ja też już trochę przeżyłam w swoim młodym życiu ale cieszę się ,że Bóg mnie doświadcza a kieruję się zasadą :co mnie nie złamie to mnie wzmocni.Przepraszam za takie moralności,ale jestem szczęśliwa ,że mogę podzielić się Wami swoimi myślami.
A teraz życzę wam wszystkim wesołych, pogodnych, radosnych, pełnych uniesień Swiąt Wielkanocnych. Smacznego jajka, mokrego dyngusa i na Prima Aprilis śmiałego psikusa!!
A propo Wielkanocy - we Włoszech te święta wcale mi się nie podobają, więc nie do końca będą udane, ale - czego się nie robi dla miłości, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi. Do przeczytania ragazze!!! Jeszcze raz wszystkiego najjjj.... !!!!
POWODZENIA i nie martw się, niestresuj w końcu jak sama powiedzialaś rodziny się nie wybiera.
Duża BUŻKA.
Wspaniałych, cudownych świąt i wiele, wiele szczęścia
Franci ,dzięki za Twoją przepiękną historię.Napawa mnie optymizmem to Twoje wyznanie.To dla mnie nadzieja na to,że miłośc może przyjść w każdym momencie ,nieważne ile masz lat i jaką przeszłość.Tutaj w Polsce jednak ludzie nie są tak bardzo tolerancyjni jeżeli chodzi o miłość.Zawsze coś stanowi barierę.Chciałabym zakochać się tak jak Ty,tak dojrzale.Bo chyba inaczej się kocha jak się ma naście lat.Pozdrawiam Cię i Twoją córunię.
DZIĘKUJEMY za życzenia i wzajemnie.Uściskaj mocno swojego italiano i baw się dobrze.Rodziną się nie przejmuj ,bądź miła,uprzejma i uśmiechaj się.To na pewno Ci pomoże a spodoba się Twojemu chłopakowi.
Szerokiej drogi!!!
Ja rowniez przylaczam sie do zyczen Wielkanocnych juz teraz...i zycze tym co mieszkaja w Polsce smacznego jajaka i mokrego dyngusa, a tym mieszkajacym we Wloszech udanych spotkan przy grilu:)
Buona Pasqua a tutti!!!!fajnie, ze jestescie.. bardzo mi sie podoba to forum...dziekuje wam za wszystkie madre wypowiedzi...
Dołączam się do życzeń. Miłych spotkań przy Wielkanocnym stole niekoniecznie z polskimi kolorowymi pisankami, pulchnymi babkami i słodkimi mazurkami:-))...... Dużo odpoczynku i prawdziwie wiosennego nastroju :-) .........

Dziekuje za wszystkie wypowiedzi. Znow sie tego troche nazbieralo do czytania:)) .... Jestescie strasznie Kochane....
Giustina ...przeczytalam twoj wczesniejszy post...jestem w podobnej sutuacj 9 letni zwiazek zakonczony rozczarowaniem i teraz po kilku latach nowy i nowe watpliwosci, rozterki...wspomnienie nia zawsze najlepsze.
Ale nie rezygnuje , jesli to to to musi byc dobrze.
... czego zycze Tobie - Bebetka - i sobie... Usmiecham sie do Ciebie...
Jednak glupia baba ze mnie... Wciaz go idealizuje, pomimo ze tak mnie skrzywdzil i zapomniec nie potrafie. To nadal ze mna jest, a gdy juz poznam kogos nowego, porownuje do niego pt.: "juz nikt nie bedzie, taki jak On" lub po prostu uciekam... Jakbym wciaz na niego czekala albo bala sie, ze zawiode sie po raz drugi... tak, trudno jest przekreslic tyle lat... ale z drugiej strony trzeba dac sobie szanse... isc do przodu... wierzyc... wiem...
to prawda..."juz nikt nie bedzie taki jak on"...i cale szczescie, bo pewnie tez by nas skrzywdzil. Ja tez mialam momenty idealizowania bylego...to mija. Ja mam juz za soba trzy pobyty w miescie gdzie mieszka moj ex, na szczescie Rzym jest duzy...i wcale nie bylo to takie trudne. Wrecz mnie to zaskoczylo , ze prawie wcale nie myslalam o przeszlosci. Na to trzeba tylko czasu. Trzymaj sie mocno....
Dzięki dziewczyny!Czytam was wszystkie,bo straciłam trochę wątek :) i jestem wam wdzięczna.Jestem nadal na początku mojego związku z italiano,ale przynajmniej nie jestem sama :).Miałyście te same wątpliwości i obawy,którymi zadręczam się teraz ja,a mimo to udało się wam.
Wierę,że też mi się uda....Najważniejsze znaleść normalną pracę,bo z mieszkaniem nie powinnam mieć problemów(przytulę się narazie do mojej koleżanki :)),tylko praca zawodowa..i praca(ciężka praca) nad naszym związkiem z Denisem,jeżeli ma się nam udać.MUSI SIĘ UDAĆ.
Jescze raz dziękuje dziewczyny!Na pewno jeszcze tu zajrzę,żeby leczyć moją deprechę jeżeli znowu mnie dopadnie.
... To jeszcze jedno nas laczy:)... Wieczne Miasto.... Ale ja z kolei nie jestem jeszcze gotowa, zeby tam wrocic... Wylaczam TV nawet przy glupiej relacji z Watykanu... A na dodatek, ten "nowy", ktory jakims dziwnym trafem pojawil sie pare miesiecy temu w moim zyciu (i szczerze to ma przechlapane ze mna, nie wiem dlaczego to znosi:)... Tez jest z Romy.... Fatum... Dlatego napisalam, ze poki co on tutaj przyjezdza....
Jesli to znosi to juz powinien miec u ciebie duzego plusa:) Moj nowy znajomy nie mieszka w Rzymie ale tam jest lotnisko i on ma mieszkanie wiec najlatwiej sie spotkac. Pojawil sie w moim zyciu jak juz zaleczylam rany wiec jest nam latwiej. A ty chyba nie mozesz go karac tylko za to , ze tez jest wlochem?
To nie ma znaczenia kim jest... Sadze, ze gdyby nie byl Wlochem zachowywalabym sie dokladnie tak samo... Kwestia wciaz zywych wspomnien i jeszcze nie zagojonych ran... A ze nie ufam, nie wierze slowom jego i sobie samej oraz w to, ze teraz moze byc inaczej, lepiej to tez "poza kulturowe", ale to minie... Ciesze sie, ze Tobie sie udalo.... To dodaje mi sil...
Uda sie rowniez tobie, moze jeszcze nie teraz ...moze potrzebujesz jeszcze triche czasu. Zdaniem psuchologw sredni okres , zby zogoic rany to 2 lata, czasem mniej czasem wiecej, zaleznie od intensywnosci zwiazku. A czy mozna komus zaufac? Zaufanie buduje sie stopniowo. Po negatywnyc doswiadczeniach jest to trudniejsze, ale moze to lepiej bo nie pozwolimy sie juz tak latwo zranic. Jesli bedziesz miala chec pogadac to napisz na e-mail [email] lub [gg] .
Ciao, Tasiordin...

Nie zakochalas sie w jego rodzinie, a w nim... Niestety, wplyw rodzicow przyczynia sie czesto do rozpadu zwiazku... powinnas wiec sie cieszyc, ze jego rodzice najwyrazniej Cie akceptuja... i ze ma z nimi dobry kontakt... Zreszta o "rodzinie wloskiej" duzo juz tutaj kiedys pisalysmy... mnie czasem przeraza, kiedy moj secondo italiano przyjezdza do Polski z tona zdjec babc, dziadkow, ciotek, wujkow, kuzynow... Eeee...

Milego ponownego spotkania zycze.... To chyba dobrze, wciaz "poznawac" sie na nowo, prawda?... tylko z drugiej strony moj zwiazek chyba rozpadl sie wlasnie dlatego... bo nagle bylam na miejscu i zaczelo sie "normalne" zycie... szara codziennosc.. bez magicznych podrozy tam i z powrotem... a na "odleglosc" zazwyczaj wszystko sie idealizuje i widzi przez rozowe okulary...

Hmmm... polski chlebek... moze jeszcze do tego smalczyk + kiszone....najwyzej pomysla, ze przywiozlas im przeterminowane ogorki:))

Pozdr.
Z tym okresem "gojenia sie ran" to nie tak latwo, bo On wciaz jest w pewien sposob obecny w moim zyciu... Boli, kiedy milczy, ale jeszcze bardziej boli kiedy cos do mnie napisze... Wysyla rozne kartki, maile... Przez to nie daje mi o sobie zapomniec, ulozyc sobie zycia na nowo, chociaz skonczylismy to na zasadzie "przyjazni" (... i tak tez teraz ta "korespondencja" wyglada...)... A ja... "Dla niego mam tylko nienawisc lub milosc"... Tak mysle.... Chociaz ciesze sie, ze wciaz potrafimy ze soba "normalnie" rozmawiac i utrzymujemy ze soba kontakt... Ale kiedy przychodzi jakas wiadomosc od niego, chociaz taka najbardziej bzdurna a'la "wesolych swiat" lub "co u ciebie slychac", wciaz czuje sie, jakbym go zdradzala... Dziwne... Nie jestesmy juz przeciez razem.. Mam prawo... Skad wiec to poczucie winy?... Mam wrazenie, ze "nie zamyka za soba furtki"... Dzieki za adres e- mail... Wierze, ze bedziemy w kontakcie... Pozdr
To prawda, ze nie jest latwo...wiem cos o tym. Moj ex po 3 latach jeszcze pisze i czasem dzwoni...ale z czasem jest latwiej, rowniez rozmawiac jak tylko przyjaciele. Milo mi bedzie jak sie odezwiesz...latwiej bedzie pisac o rzeczach nawet bardziej osobistych...Pozdrawiam i do uslyszenia
Wszystkim zycze spokojnych i pelnych Nadziei Swiat Wielkanocnych,
zgodnych z tardycjami i z potrzebami serca.
Na kilka dni pewnie znikniemy z tego topiku, ale mam nadzieje,ze po swietach wszyscy pojawia sie w komplecie.
Ja również życzę wszystkim radosnych Świąt Wielkanocnych...
Do zobaczenia...albo do napisania ;-) po świętach...
Pa, pa!
Temat przeniesiony do archwium.
331-360 z 1240

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa