polacca e italiano,,,?,,,

Temat przeniesiony do archwium.
211-240 z 1240
Tak jak powiedziała Weba że na północy łatwiej...
Życzę Ci z całego serca powodzenia. Wszystkim Wam życzę!
Właściwie to trochę Ci zazdroszczę że jeszcze pobędziesz trochę w Polsce a u mnie to klamka zapadła, pracuje do kwietnia a potem na nowo szukanie pracy we Włoszech i stres bo jak ja się dogadam...
Pa!
Przepraszam, że tak z partyzanta ale może pomożecie postawic mi pierwsze kroki w tych pogaduszkach?
Witaj luisa.....wlaczaj sie czem predzej, ja musze troche popracowac bo mnie maz wywaliz pracy, cha cha....
cos sie dzis rzuca.....co ty tam piszesz i piszesz, z kim....a co ja mu bede opowiadac.....:)
Dziewuszki odpisujcie na koncowa wypowiedz bo szukac pio calym topiku jest niewygodnie...a tak wiadomo ,ze kto na koncu ten ostati sie wypowiedzial,Jezu juz uciekam....
witaj i pisz.miło ,że jesteś
Dzięki za powitanie.Z tego co widzę to tylko problemi z facetami , czy może coś mi umknęło?
Nie luisa....tu pisze sie o wszystkim....czasami tez o problemach z facetami:)
To super bo nie od początku śledzę wasze pogaduszki, więc przepraszam wygłupiłam się
no hej!tak mnie wciagnelo do czytania ze mazurki poczekaja do jutra:)))))moj maz tez zaczyna byc zazdrosny-a co ty tam tak stukasz, a o czym rozmawiacie?:)))))))))no to ja mu na to ze o FACETACH;)))))))
weba jak ostatnio mialysmy goraca linie(wiesz;))ja mialam w tej chwili wielkiego dola,nie mam z kim pogadac,same wloszki,brakowalo mi swiezego spojrzenia.wzielam sie do roboty ,wyklarowalam te wszystkie sytuacje, no i teraz jest czas aby stwierdzic zostajemy czy nie!wiec ...tak!i chyba moj syn mi w tym pomogl,jak zobaczylam jego swiadectwo same distinto i ottimo(po 6 miesiacach nauki wloskiego).nauczycielka mowi o nim-GAMBA!ma charakter ten moj synek!!!!!!
Witojcie babeczki!
Luisa! świetnie, że się pojawiłaś-śmiało!!!!Gdzie mieszkasz i jakie masz problemy-he, he, he!!!!!!! śmieję się bo gadam jak opiekunka społeczna!!!!!1A tak poważnie :), to pisz o czym chcesz.Zapraszamy i czekamy!!!!

Aniu, cieszę się, że nas nie opuścicie, ale bierz się za włoski dziewczynko!!!!!!Bo będzie Ci trudno i będziesz chodziła nervosa. A Twój syn jest in gamba, a nie gamba. Bo in gamba to znaczy że zaradny, sprytny a gamba, że noga....... a to nie o to chodzi , nie????????????:):):)
Luisa, odwagi!!!!! nie wygłupiłaś się co Ci Złotko przyszło do głowy? Normalnie zapytałaś, bo na początku rzeczywiście taki był temat, ale rozwinęło się to w bardzo przyjemne miejsce do pogaduszek między nami babkami. Póki co faceta tu nie ma. Tak więc nie popełniłaś żadnej gafy, spójrz jakie chamy buszują po forum, żeby choć w 1% byli tacy grzeczni jak Ty..............

Agaroza- Ty nie stresuj się ale nakręcaj na nowe wyzwanie , na przygodę życiową to takie ekscytujące!!!!!!!! Pamiętajcie dziewczyny, że jesteście POlkami, a POlak potrafi! Nie ma takiej sytuacji, z której by nie znalazł wyjścia i niech to utkwi w Waszej pamięci a nie będziecie bać się żadnych nowości. Mnie one wręcz podnoszą adrenalinę!
Ota! No, już coś wiemy o Tobie. Wpisuj się na końcu, bo łatwiej wtedy się czyta, a tak można przeoczyć. Czyli masz niezły staż. Napisz coś więcej. Mąż POlak czy Włoch? Dzieciaczki duże?Gdzie pracujesz?Jak opisałabyś różnicę życia w Mediolanie i w Rzymie? Napisz swoje doświadczenia i spostrzeżenia.Bardzo mnie to ciekawi. Ja mieszkałam tylko w Rzymie, na płn-cy byłam tylko przejazdem.
Mój italiano mieszka w małej mieścinie na Południu.Pracowałam tam dwa lata,a poznaliśmy się na stadionie,gdzie chodziłam biegać.Początki były bardzo trudne...Przynajmniej dla niego :) Jestem kosmicznie nieśmiała,a poza tym Polki,które pracowały już we Włoszech radziły mi trzymać się od Włochów z daleka...Ja naprawdę podziwiam Denisa,że udało mu się ze mną wytrzymać i przełamać moją nieufność. :)
Teraz najbardziej boję się opinii Polek,które znam,a także Włochów...Bo słyszałam już opinie, że młode Polki przyjeżdżające do Italii szukają natychmiast kandydata na męża,że są "łatwe"...Naprawdę smutne,ale prawdziwe niestety.
Szczesciara ta weba, nie?Trudnosci podnosza jej adrenaline...bo mnie rozkladaja na lopatki.
Ale jak upadne, wstaje i ide dalej choc juz troche potluczona...:)
Ogladalyscie swego czasu Ali McBeal...sorki , noga jestem z angielskiego i pewnie zle napisalam, ale.....ona mòwila....
Jaki jest szczyt samotnosci?
Bycie z niewlasciwym facetem!!!!
Takze jak dobrze wybierzecie i wiecie ,ze to ten to sie nie martwcie niczym.
Weba,Polak a raczej Polka potrafi....zatruć innej rodaczce życie i to bardzo skutecznie czasem... :(( Ja wiem,że wychodzę na straszną pesymistkę..albo znam nieodpowiednie Polki ;))
Edita,
Nie patrz na POlki i Włoszki, bo jeżeli będziesz tym się kierowała to nigdy nie będziesz szczęśliwa. Przepłaczesz dziewczyno całe życie, bo ludzie są okrutni i zazzdrośni!Ty musisz znaleźć siły w sobie i stworzyć swój światopogląd. Jeżeli będziesz znała swoją wartość to nikt Tobą nie zachwieje. To prawda, że mnóstwo POlek , nie tylko młodych dziewczyn, przyjeżdża do Włoch w poszukiwaniu męża i robią wszystko by go zdobyć. Nie ważne ile ma lat, ważne by się wydać. Znając tę prawdę Ty nie bacz na te baby głupie, tylko myśl o swoim życiu. Pamiętaj, że nie zadowolisz wszystkich cokolwiek byś w życiu robiła i nie żyjesz dla opinii ludzkiej, ale dla siebie. Znajdź swoje mocne strony, stwórz swój solidny fundament-to nie jest łatwe, ale próbuj. To podstawa. Jeżeli będziesz miała u boku osobę, która Cię kocha o i wspiera to dla Ciebie jest to podwójna siła by umocnić się i stać się bardziej odważną.
Odwagi!!!!!!
Edita!
Omijaj wieeeeelkim łukiem rodaczki, które wyczuwasz nosem.....Oddal od siebie wszelkie badziewie bo lepiej mieć mniej obok ale zdrowiej żyć. Nie wiem jaki to wpływ na Twoje bieżące samopoczucie, jeżeli chcesz to podziel się.....
Franci! a Ty co o tej porze jeszcze w robocie???????

Ale mnie tu pełno!!!!Za pełno!!!!
witam wszystkich bardzo, ale to bardzo serdecznie.... ciesze sie, że jesteście tutaj.....że jesteście madre i ludzkie.....ja też mam italiano...bardzo cierpliwego..hehe..we włoszech pojawiłam się pierwszy raz na wakacje 2002 roku...sąsiadka pilnowała tam pewnej babci. Ta babcia miała córkę, a ta córka restaurację....i potrzebowała kelnerów. Moja sąsiadka ściągnęła mnie i naszego kolegę...najśmieszniejsze, że my w ogóle włoskiego nie znaliśmy...nic...nawet dzień dobry...ale poszło...po 3 tygodniach już zaczynałam składać swoje pierwsze zdania........ale wróćmy do wątku polacca e italiano.....no więc w tej restauracji pracował pizzaiolo...ta moja koleżanka znała go wcześniej i zawsze się śmiała, że już nie długo przywiezie mu narzeczoną....i przyjechałam ja! hehe...moja koleżanka przedstawiając mnie powiedziała, że wreszcie narzeczona przyjechała...wtedy tego nie rozumiałam wiec mi było obojętnie....ale on się zawstydził.....ale powoli przekonywał się do mnie....siedział zawsze z nami Polakami i uczył słówek....i tak piano piano...zaczęłam się z nim spotykać....ale różowo w życiu bywa rzadko....wakacje się skończyły, a ja wróciłam do Polski i rozpoczęłam studia....wariowałam bez niego...gdyby mi powiedział, że chce żebym została we Włoszech to pewnie bym została...nawet pilnować jakąś zołzę...ale on nie chciał....nie zatrzymał mnie...twierdził, że babcia- zołza to nie dla mnie.......w Polsce były smsy zdjęcia i telefony...............w grudniu do mnie zadzwonił i powiedział, że otwiera swoją restaurację i teraz przyjadę do niego.......bałam się, ale sytuacja finansowa nie pozwalała mi inaczej.......pojechałam, rodzina przyjęła mnie wyjątkowo miło...jego siostra powiedziała, że podziwia mnie za odwagę...bo ich nie znałam...i że w ogóle to są zaskoczeni mile, bo nie znali mnie w ogóle...po wakacjach wyjechałam robić studia....miałam przyjechać na bożenarodzenie........ale życie studenckie trwało.....pojawił się inny, który zawrócił mi w głowie....zaimponował swoim spokojem, inteligencją....z italiano zerwałam....cholernie sie bałam przyszłości tam...dalej się boję......zamieszkałam z Polakiem ....wiecie studenckie mieszkania "mieszanka wybuchowa"....zaślepiona jego mądrością i obyciem świata nie widziałam poza nim....odwaliło mi kompletnie....chyba dałabym się zabić dla niego.....a italiano dzwonił i dzwonił i nie rozumiał czemu nie chce z nim gadać....chciał nawet przylecieć do Polski, żeby mnie zobaczyć ostatni raz i pogadać..........ale godziny na tel. zrobily swoje....ustaliliśmy że zostaniemy kumplami i że on się narzucać nie będzie, ale święta i takie tam to życzenia zawsze i pogadać też można......ten mój Polak nawet się nie buntował, że z tamtym gadam....potem znowu wakacje...italiano prosił przyjedź, studia kosztują a kasa ci się przyda. powtarzał, że on już zrozumiał i że nic ode mnie nie chce.....ze chce tylko pomóc......mój mądry i wyrozumiały Polak oczywiście bez wahania zgodził się na ten wyjazd....chociaż wiedział, że jadę daleko do ex i nie wiadomo co takiemu może strzelic do głowy....ale pojechałam....zobaczyłam go na stacji i myślałam, że się poryczę....przywitał mnie jak kumpel, a mi jakby ktoś w mordę strzelił....zrozumiałam jak dużo straciłam...ale nie przeszkadzało mi to myśleć o Polsce i ułożonym tam życiu.....z italiano i moja kolezanka wychodzilismy razem....a Polak był z tym na bieżąco......i w tym momencie normalny człowiek zacząłby sie zastanawiać czemu tamten nie reaguje...ale ja nie.....z moim italiano nie rozmawialismy o tym czemu sie rozstaliśmy...był układ koleżanka-kolega.....jego rodzice którzy są za mną nadal traktowali mnie dobrze, chociaż im syna skrzywdziłam.....i tak to się kręciło....a ja zrozumiałam, że tamten miał mnie cały czas w du-pie...tylko ja się starałam i walczyłam o moje chore wyobrażenia o miłości.....a ta była pod nosem.........długo mi zeszło, żeby to zakumać......italiano oczywiście o nim wiedział, ale w głębi duszy czekał cierpliwie i nie narzucał się.....a tamten był tak zakochany, że w ciągu 2 miesięcy wysłał mi 6 smsów i sygnały.......zrozumiałam.....a italiano czekał i czekał aż zrozumiem....i się doczekał....zaręczyliśmy się we Włoszech....przyjechała moja mama...on ją zaprosił..................a w te święta bożegonarodzenia był u mnie i zaręczyliśmy się po polsku........a propo jedzenia to zniósł barszcz i sławetną zupę owocową mojej mamy...ponaprawiał jej wszystko w domu (nie mam ojca, więc wszystko było popsute)......chodził na zakupy, a polskiego nie znał.................jaki z tego morał?? że Bóg jest i nawet jak się mylisz to zawsze w życiu podstawia ci anioła, który cię puka w ramię i masz szansę na zmianę......mój italiano to naprawdę dobry człowiek( anioł czy co??)...............a wiecie co że najlepsze w tym wszystkim jest to, że jak ktoś się go pyta ile jesteśmy razem to mowi 3 lata..............ten prawie rok co byłam z innym w Polsce też zalicza......ma chłop zdrowie do takiej wariatki jak ja..........a wierzcie mi że byłam zła........że potrafiłam narobić bigosu choć gotować nie umiem...........a jednak są dobrzy ludzie na tym świecie.....jego rodzice nie wiedzą czemu wtedy się rozstaliśmy i tak jest lepiej............w czerwcu kończę licencjat i jadę do niego.....a on tam dalej czeka i czeka..........ale teraz jestem mądrzejsza i nie dam się wrobić..........ale się rozgadałam...mam nadzieję,że nie macie mi tego za złe dziewczyny, ale musiałam to napisać....lepiej się poczułam i myślę, że dodałam otuchy tym, którzy mają lęki i nie wierzą w takie historie.....one naprawdę się zdarzają.....takiego faceta jak mam życzę każdej z was....ale żebyście nie popełniały takich błędów jak ja i żeby nikt nie musiał wam wybaczać, bo to cholernie boli.....mogę sobie tylko wyobrazić jak bardzo......p.s. a do tych co mogą źle odebrać tę wypowiedź to powiem że Polacy też są dobrymi facetami, a i Włochów chamów można znaleźć.....jak to mówi moja teściowa Włoszka - q_rwy i chamy zdarzają się wszędzie.......i w Polsce i we Włoszech i w Europie i w AZJI i na całym świecie......liczy się człowiek i jego serce.....jak dobre i skłonne do poświęceń to i w życiu się uda......a jeszcze jedno...jakby komuś przyszło do głowy, że poleciałam na kasę (bo i to słyszałam!!!!!) to się grubo myli.......bo mój luby nie ma już restauracji i mieszka z rodzicami w wynajętym mieszkaniu......taka zwykła prosta rodzina....i za to ich kocham...bo to prawie jak w Polsce....hehehe......pozdrawiam wszystkie dziewczyny....wierzcie, bo trzeba!!!! sorry, ze tak dużo sie nagadałam, ale sie wygadałam......mam nadzieje ze nie macie mi tego za złe...jeszcze raz pozdrawiam
jeszcze raz przeczytałam to co napisałam i muszę przyznać że dość chaotyczne................ale tak szybko chciałam to wypowiedzieć, że wyszedł "bigos" hehehehe...........od dziecka czego się nie dotknęłam to spieprzyłam................nawet zwykłą wypowiedź udaje mi się spieprzyć i zrobić chaos............ale jak macie pytania to odpowiem .....jeszcze raz buziaki.....p.s. to forum leczy doły...fajnie że jest
hej renesca!kobieto co za historia,no czytalam z zapartym tchem!wiesz ze masz talent do pisania-czytalam od marginesu do marginesu;)
ale skad ten pesymizm?przeciez teraz jestes szczesliwa!no to jest historia prosto z romansu.jezeli juz masz tego dola to glowa do gory,a tak na marginesie to tutaj wszystkie lubimy sie wygadac.ja lubie zagladac do "polacca....."bo tutaj sa Najfajniejsze Babki -co nie dziewczyny?;)
aha !weba!swiete slowa ,ucz sie ucz bo nauki to...........dzieki za zwrocenie uwagi,czlowiek uczy sie na bledach.ale tym sposobem wiem kiedy robie bledy.dzieki!
no po tej histori tak sie rozanielilam hmmmmmmmmmmm :))))))
Cześć dziewczyny! I ja do pracy pojechalam-mala miescina na poludniu Wloch, ja wystraszona, bez znajomości jezyka, z nie zaliczoną sesją na karku, zdolowana, odrzucona przez faceta POLAKA... po miesiącu pobytu - ksiąze z bajki, piekny Wloch, usmiechniety, pelen optymizmu... wieczorne spacery, rozmowy w jezyku angielskim... sielanka w którą nie wierzylam... jego obietnice cudownej przyszlosci razem... Nie moglam w to uwierzyc i nie wierzylam, wrocilam do Polski... egzaminy - sesja poprawkowa, a on dzwoni, dzwoni codziennie... zaczelam wierzyc w siebie, choć dystans do niego mialam. Jednak raz sie żyje i koncem wrzesnia po sesji zdanej na tydzien do niego pojechalam, po miesiącu on do mnie i znowu na swieta... i tak do dziś, juz 2 lata na odleglosc. Teraz koncze studia, jestem zakochana, a we wrzesniu nasz ślub. Az trudno mi uwierzyc w to jak bardzo sie zmienilo moje zycie. jednak nie bez problemow te dwa lata minely...temat rzeka - wloska rodzinka mojego narzeczonego- okropienstwo! I te makarony - masakra! Im blizej poznaje ten kraj widze coraz wiecej minusow plynących z pobytu tam, lecz nie zostawie mojego ITALIANO. Milosc czyni cuda! Trzeba isc do przodu!
Super stokrotne dzięki za słowa otuchy.Dziś to chyba nie jest mój najlepszy dzień.W sumie tak sobie czytam i czytam no i chyba nabralam odwagi żeby napisać też swoją marną historyjkę
Po wakacja w Miami, zadzwoniła do mnie koleżanka z pytaniem , czy nie chcę przyjechać itd, kolejne wakacje. Po namyśle zgodziłam się, nie mając pojęcia o języku włoskim, kulturze itd.Poprostu tragedia!
Poszłam do pracy z nudów, bo przecież ileż można się nudzić? Restauracja, porażka! No wracając do tematu Polacca e Italiano.
Zobaczyłam chłopaka, ktory cholernie przypominał mi mojego ex i.......
Chciał mi zrobić żart i z partyzanta pocałował mnie w policzek, doznałam szoku , właściwie to byłam zgorszona, powiedziałam znajomej że nigdy w życiu nie zostanę w nim sama w restauracyjnej kuchni albo w żadnym innym miejscu.Póżniej okazało się,że ma pracować z nami, no może ja z nim........Dwa tygodnie namawiał moją koleżankę żeby ta z kolei namówiła mnie na randkę z nim. Tak powiem szczerze nie miałam ochoty na żadne historie milosnę po przejściach z byłym chłopakiem w Polsce, no ale????????????
Co za ironia losu , dalam się namówić!!!!!!!!!!!!
Tak się umawialiśmy...Kończyły się wakacje, on wyjeżdżał do innej pracy a ja miałam jechać do domu i co.....
Prosił mnie żebym na niego czekała. To nie taki klasyczny Włoch, bardzo skryty, małomówny, powściągliwy a nawet zimny czasem ale............
Pokochałam go przyzwyczaiłam się do pewnych różnic charakteru, wychowaniu i tym wszystkim czego można by sobie wymyślić.
Przeszliśmy bardzo wiele rozłąki na porządku dziennym, on jest żołnierzem więc dziś tu jutro tam.................
To już ponad dwa lata od tych jakże śmiesznych wakacji.Dziś ja jestem w domu bo odpoczywam, on tam........
I nie ma jakiegoś zakończenia i żyli dlugo i szczęśliwe, na to zakończenie przyjdzie mi poczekać
Tak sobie myślę, że ta historia jest idiotyczna tyle, że chyba potrzebuję pomocy.
Cześć dziewuchy!!

nie dałam rady wczoraj wieczorem się podłączyć ale jestem teraz w robocie ;-))) to będę mogła co jakiś czas tu kuknąć.witam wszystkie, które dołączyły tutaj po południu i wieczorem wczorajszego dnia!!!!
Wiecie- tak sobie pomyślałam, że podzielę się z tymi, które są z dala od swoich italiano!! Ja z moim miśkiem gadamy co dzień i to za darmo!!!
Wystarczy internet i słuchawki (najtańsze 15 zł)..no i "Skype"-programik dostępny za friko w internecie (to takie międzynarodowe gadu-gadu)!!! siedzimy tak po 1,5 godziny codzień i gadamy trzy po trzy!!! Polecam!!!
W ten sposób możecie być każdego dnia ze swoim facetem!! ;-)) Na razie tylko tak a w przyszłości razem w jednym kraju, mieście, mieszkaniu!!! Tego wam życzę !!;-)))
Piękna historia Reneska...
Myślę, że dodałaś otuchy wszystkim wątpiącym. Bardzo się cieszę, że opisałaś swoję historię. Kolejny raz potwierdziła się moja teoria, że na każdego z nas czeka gdzieś druga połówka...I każdy musi przeżyć również trudne chwile po to żeby docenić te dobre!
No to miłego dnia, a ja sobie wypiję kawkę i przeczytam to jeszcze raz bo tak mi się ciepło w serduchu zrobiło;-)
No wiem coś o tym, dwa lata czatowałam tak z moim italiano...mamy nawet web cam więc możemy się widzieć.
Powiem wam, że po każdym naszym spotkaniu mam coraz mniejszą ochotę na to. jJk mam usiąść przed komputerem i stukać w klawiaturę i patrzeć na niego, nie mogąc się przytulić to mnie szaleństwo ogarnia.
Na szczęście już niedługo!!!
Tasiordin!Reneska! Cudownie, że jesteście z nami!!!!A mnie aż się łezka kręci w oku po tych opowieściach!!!! Widzicie, że od KAZDEGO nożna się czegoś nauczyć i dlatego tak ważne jest dzielenie się swoimi doświadczeniami. Nawet te najmniej odważne dziewczyny muszą uwierzyć, że i one mają coś dla innych.
Całe szczęście reneska, że oczy Ci się otworzyły!!!!!!ale byś wpadła, dziewczyno!
(ja tu ciÄ…gle krzyczÄ™ na tym forum, wybaczcie te wykrzykniki)
Napiszcie nam gdzie będziecie mieszkać i uaktualniajcie swoje historie.
Lulilaj!No widzę, że wróciłaś do siebie,przez Twoje wypowiedzi przebija energia-cieszę się bardzo. I wreszcie ktoś nas uświadomi o tym skype-napisz dokładnie jak to się robi i płaci się tylko tyle co za podłączenie do internetu? I wykręca się nr domowy, czy też musi być komputer z drugiej str z tym samym urządzeniem. Prosimy o szczegóły o właśnie wczoraj z Franci o tym rozmawiałyśmy ale nie kumamy.
Agaroza!-pysznej kawy Ci życzę-chyba już wypiłaś?
luisa!sorrki ale nie zajrzałam na górę i mi umknął Twój wpis.bardzo, bardzo, bardzo Cię przepraszam. Wiem, że to forum płata figle i czasami wpisuje gdzie chce, ale starajcie się pisać na samym końcu. Słuchaj, dlaczego ta historia tak się rozluźniła, z czyjej inicjatywy? Historia nie jest idiotyczna, ma swój bieg, trzeba zastanowić się dlaczego tak się toczy. Czy on nie chce Tobie głowy zawracać, czy Ty zbytnio zamykasz się w sobie i on nie wie, że go kochasz?Mówisz, że jest nieśmiały, może też jest odpowiedzialny i myśli, że zepsuje Ci życie przemieszczając się ciągle. Mam takie koleżanki tutaj, które podążają za mężami. Nie łatwe to życie. Podaj więcej szczegółów ale emocjonalnych. Co czujesz Ty co on może czuć. Jak Ty myślisz-dlaczego ta historia nie ma zakończenia?
Temat przeniesiony do archwium.
211-240 z 1240

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa